fbpx

Co robić jesienią? 6 pomysłów na zajawki

Aktualizacja: 11/07/21 

Nadchodzi burza. Burza pomysłów na to, co zrobić ze sobą, gdy jesienno-zimowe miesiące zagaszczają się u nas na dobre i robią z nas smutne ziewające bloby.

Wolisz słuchać? Tutaj player:

Transkrypcja

Od kiedy zakończyłam edukację szkolno-akademicką, to jesień przestała wywoływać u mnie gulę w gardle. To jeden z uroków dorosłości, że to ja decyduję czego się uczę i co odkrywam. Okazało się, że jesień jest idealna do takich prac odkrywkowych. Co lepsze, nie tylko ja to czuję! Istnieje nawet termin określający pociąg do zmian i nauki jesienią: September Reset. Gdy dzieci idą do szkoły, rodzice (i inni dorośli, którzy przez ostatnie miesiące korzystali z uroków lata) zyskują czas, by wypełnić zaległe postanowienia noworoczne i oddać się nauce. Jesień jest drugim nowym rokiem.

Ten podcast jest o szukaniu swojej pasji i/lub pomysłu na siebie. Dlatego w tym odcinku przygotowałam listę jesiennych zajawek i aktywności, dzięki którym nie spędzisz każdego wieczoru na oglądaniu seriali. Albo posklejasz serce złamane ostatnim sezonem ukochanego serialu, gdy nie jesteś w gotowości na wskoczenie w nowe uniwersum.

Od razu zaznaczam, że nie wszystkie zajawki są nie wiadomo jak odkrywcze. Ale z drugiej strony pomyśl, ile razy przy scrollowaniu przez na przykład instagram widziałaś/widziałeś jakieś super rękodzieło. Myślisz sobie: „jaaacie, chciałabym/chciałbym umieć tak robić!”. A potem przez ten króciutki kontakt, zapominasz o zajawce i oglądasz cudzą pizzkę w modnej restauracji. Myślę, że nie próbujemy wielu opcji, bo nawet nie wiemy, jak zacząć. Albo pragnienie nie zdążyło zapłonąć żywym ogniem przez zbyt krótki kontakt z potencjalnym nowym doświadczeniem. Dlatego by zajawki z tego odcinka nie odeszły w niepamięć, opowiem Ci też, jak wystartować z każdą z nich.

Druga rzecz: nie wszystkie zajawki i hobby muszą być mega odkrywcze. W cudzysłowiu generyczna pasja taka jak joga czy fotografia może Ci dawać masę radości i może być dla Ciebie totalnym kosmosem. Mówię o tym, bo byłam na takim etapie, że wszystko co robiłam i czym się interesowałam, musiało być, w moim mniemaniu, oryginalne. Gdy teraz wspominam ten czas, czuję ciarki zażenowania. Weszłam na taki poziom absurdu, że wmawiałam sobie, że coś lubię tylko dlatego, że wydawało mi się oryginalne. Oczywiście szukanie nietypowych doświadczeń nie jest złe, mam na myśli bycie oryginalnym na siłę, gdy tak naprawdę przyjemność sprawiają nam nawet generyczne rzeczy. 

Na koniec tego wstępu chcę Cię prosić, byś w trakcie trwania tego odcinka zapomniał lub zapomniała o całym świecie. Zapomnij, że ktoś Ci mówił, że to nie jest dla Ciebie, że jesteś noga z artystycznych zagadnień, czy się do czegoś nie nadajesz. Trudno jest to jednoznacznie ocenić, bo Twój kontakt z daną dziedziną mógł być po prostu nieudany. Lecę z przykładem. Może w Twojej szkolnej karierze pojawił się wspaniały nauczyciel, który sprawił, że znienawidzony przedmiot nagle stał się fascynujący. I w drugą stronę: kiepski prowadzący jest w stanie obrzydzić nawet najbardziej intrygujący temat. Dlatego proponuję, by odłożyć przekonania na bok, testować i bardziej skupić się na swoim wnętrzu niż na wydajemisiach otoczenia. Nawet gdy coś Ci nie podejdzie, to warto wziąć kartkę i wypisać, co w danej zajawce mi się podobało, a co nie. Takie doświadczenie może nadać Ci kierunek do dalszych poszukiwań.

Pewnie już myślisz, że o jeżu, po co ten długaśny wstęp?! Ano po to, żeby pomóc Ci wynieść z tego odcinka jak najwięcej przydatnych informacji. Albo choć trochę pomóc w zmianie myślenia na temat pasji, hobby i tego, co wolno, wypada i co inni powiedzą. 

I teraz możemy przejść do konkretów!

Biżuteria z koralików.

Jeśli interesują Cię modowe sprawy i oglądanie stylówek, to być może na szyjach wielu modnych osób widziałaś lub widziałeś krótkie naszyjniki z barwnych koralików, wyglądających jak cukierki. Te urocze akcesoria wpisują się w ciekawy trend rosnący w siłę po pandemii: dopamine dressing. Jest to sposób ubierania się, który ma wywoływać w twórcy czy twórczyni stylówy radość i poczucie komfortu. Na wybiegach i ulicach przejawia się tym, że pojawia się więcej kolorowych ubrań, choć obecność koloru nie jest obowiązkowa. Przecież szczęście możemy odczuwać w krwiście czerwonym swetrze albo w najzwyklejszych jeansach. 

Koralikowa biżuteria może zagwarantować wyrzut dopaminy w wielu wariantach. Możemy ją wykonać w stonowanych kolorach albo postawić na barokowy przepych. Naszyjnik pod kolor oczu może być doskonałym prezentem dla przyjaciółki albo mamy, a w dalszej perspektywie sposobem na dorobienie sobie do biednego studenckiego budżetu albo zalążkiem nowego biznesu.

Perspektywy brzmią mega przyjemnie, ale jak możesz zacząć działać? Większość filmów i instrukcji tworzenia biżuterii jest po angielsku, podlinkuję kilka przykładowych instrukcji pod tym odcinkiem. Praktyczne wskazówki możesz znaleźć też na Pintereście pod frazą beads necklace tutorial. To także kopalnia inspiracji, można podejrzeć masę ciekawych pomysłów i rozwiązań. Pamiętaj tylko, żeby nie kopiować cudzych pomysłów 1:1, zwłaszcza jeśli chcesz sprzedawać swoje wyroby, bo to jest już kradzież własności intelektualnej!

Z racji tego, że przygotowałam Ci tutoriale głównie po angielsku, a pewnie będziesz szukać komponentów do biżuterii w języku polskim, to prezentuję Ci mały słownik z potrzebnymi narzędziami i półproduktami.

Będziesz potrzebować cienkiego drucika jubilerskiego do biżuterii oraz koralików. Jeśli chcesz robić również bransoletki albo koralikowe pierścionki, przyda się też elastyczna gumka. A do niej z kolei warto mieć igłę, żeby wygodnie przewlekać gumkę przez koraliki. Przy wyborze drucika warto zwrócić uwagę na średnicę koralików i średnicę drucika, bo podczas mojej przygody z ręcznie robioną biżuterią okazało się, że bardzo drobne koraliki nie przecisną się przez żyłkę. Życie jest nowelą raz wrogą a raz wrogą 

A teraz przejdziemy do najprzyjemniejszej części, czyli koralików! Mogłabym je oglądać godzinami, a część nawet zjeść, takie są piękne. Warto znać nazwy koralików, żeby w ogóle wiedzieć, co mamy do dyspozycji i na co warto zwrócić uwagę. Chyba najpopularniejsze na rynku koraliki szklane to japońskie TOHO  i koraliki czeskie. Mają gigantyczną rozpiętość kolorów, kształtów i po kilka rozmiarów. Wykorzystując tylko te koraliki można stworzyć subtelne cuda. Szeroki wybór tych koralików znajdziesz w sklepie Royal Stone. Gdy trwała moja zajawka biżuteryjna, to spędzałam tam długie godziny na wybieraniu idealnych kolorów. Ale na szklanych koralikach nasze możliwości się nie kończą. Naszyjnik można urozmaicić zawieszkami albo koralikami z kryształów albo kamieni naturalnych. Warto zwrócić uwagę też na perły, zwłaszcza te o nieregularnym kształcie. Podoba mi się też użycie koralików z uśmiechniętymi buźkami albo koraliki z literami alfabetu ułożonymi w słowa, które są ważne dla osoby noszącej, stanowią jej motto albo po prostu ładnie brzmią. Te półprodukty można znaleźć po prostu w googlach, wystarczy wpisać odpowiednią frazę, na przykład “koraliki różowy kwarc”.

Warto znać też nazwy elementów przydatnych do robienia zapięć i zabezpieczania koralików przed rozsypaniem się. Najbardziej typowe zapięcie nazywa się karabińczyk. To taki zamknięty haczyk z dżingsem, który przesuwa się w dół, by otworzyć dostęp do haczyka. Zapamiętaj albo zapisz też nazwę tulejka. To taka rurka, do której wkłada się końcówkę sznurka lub druciku, na który nawlekliśmy koraliki. Zazwyczaj zakończona jest kółkiem, o które można zaczepić karabińczyk i zapiąć naszyjnik. Innymi półproduktami do zabezpieczania końców naszyjnika są zaciski do biżuterii i łapaczka.

Z narzędzi początek wystarczą cążki do precyzyjnego skręcania drucików. To takie, które mają stożkowate szczypce, bo dzięki nim możesz precyzyjnie wykańczać końcówki naszyjnika i tworzyć pętelki druta. Akcesoriami dodatkowymi są cążki pomagające zawijać druciki, by nie zleciały z nich koraliki oraz obcinaczki do drucików, żeby nie niszczyć domowych nożyczek. Protip od człowieka-cebuli: nożyczki do drucików wyglądają tak samo jak cążki do skórek. I bardzo podobnie działają. Tak, używałam cążków do skórek do cięcia drucików.

Jeśli nie chcesz kompletować tych wszystkich elementów na własną rękę, bo na allegro są gotowe zestawy startowe. Podlinkuję do kilku ofert z różnymi zasobami. 

Zestaw płaskich koralików i innych półproduktów do robienia biżuterii

E-pasmanteria z masą koralików

Zgrabne zapięcie do naszyjnika

Tulejki i łapaczki

Zestaw narzędzi do robienia biżuterii

Tutorial 1: naszyjnik z koralików

Tutorial 2: kwiatki z koralików

Tutorial 3: robienie naszyjnika z bardziej wypasionym sprzętem

Tutorial 4: robienie naszyjnika (takie dłuższe)
Wpisałam Ci na Pintereście frazę beads necklace tutorial 

 

Trendwatching

Jeśli jesteś na moim newsletterze z kreatywnymi linkami i zaglądasz do niego od czasu do czasu, to pewnie wiesz, że ostatnio intryguje mnie trendwatching, czyli praca polegająca na obserwacji i wyłapywaniu trendów, które mogą kształtować naszą przyszłość. Mówię mogą, ponieważ istnieje wiele scenariuszy przyszłości, zarówno pozytywnych jak i katastroficznych. Wiele z nich potrafimy dojrzeć, bacznie obserwując świat.

Warto zainteresować się tematem choćby dlatego, żeby zaobserwować specjalistów zajmujących się trendami i czytać o możliwych scenariuszach, bo to jest fascynujące, można sobie zrobić swój prywatny powrót do przyszłości. Ale trendy nie są przydatne tylko do śnienia na jawie. Żeby nam służyły, na przykład przy wymyślaniu produktów do naszego biznesu, możemy uważnie obserwować swoje otoczenie. Oczywistym przykładem jest biznes mody. Choć trendy to słowo kojarzone głównie z modą, to nie są zarezerwowane tylko dla niej. Przykładowo ja mogę korzystać na obserwacji trendów poprzez wyłapywanie kompetencji przydatnych na rynku pracy i trendujących zajawek, które potem mogę pokazać Wam w podcaście.

Żeby sprawdzić, czy obserwacja trendów Cię rajcuje, wystarczy wycieczka na polskiego instagrama. O trendach ciekawie opowiadają dwie mądre kobiety. Pierwszą, i zdecydowanie mówiącą o trendach najwięcej, jest Monika Borycka z konta trendradarpl. Znajdziesz u niej dużo treści tłumaczących podstawy trendwatchingu oraz ciekawe przewidywania na przyszłość. Szczególnie polecam wyróżnione relacje na temat kształtu postpandemicznego świata. Plus w relacjach często pojawiają się trendowe prasówki pokazujące konkretne kierunki, w jakich może pójść przyszłość. 

Z kolei ciaobasia, opowiada stricte o trendach modowych. Oprócz trendów znajdziesz u Basi dużo kolorów. To od niej dowiedziałam się o dopamine dressing. Doszły mnie słuchy, że jest w trakcie pisania książki o trendach w modzie.

Koniecznie zobacz wyróżnione relacje obu kobiet, bo tam jest czyste złoto!

Instagram @ciaobasia 

Instagram @trendradarpl 

 

Świece sojowe

Nie wiem jak w Twojej internetowej bańce, ale w mojej pojawiła się masa zapachowych świec sojowych o fantazyjnych kombinacjach zapachów. Wiesz, że możesz taką zrobić samodzielnie? Nie dość, że możesz zadowolić swoją wewnętrzną cebulę, bo może to wyjść taniej, to jeszcze możesz stworzyć własną kompozycję zapachową. Taką, jaka uraduje Twój nos. A potem wręczysz ją komuś na prezent. Może razem z ręcznie wykonanym koralikowym naszyjnikiem? 

Zatem co potrzebujesz, by stworzyć wonne cuda? Bazą jest wosk sojowy. Kilogram tego półproduktu kosztuje na Allegro około 30 złotych. Niezbędny będzie też knot, i tu masz do wyboru drewniany lub bawełniany. Podczas kupowania zwróć uwagę, czy knot jest zaimpregnowany, bo można kupić całą szpulę surowego sznurka, który nie będzie się palił w pożądany sposób. A jeśli chodzi o słoiczki na świece, to masz spory wybór: możesz pójść w klasyczny look świecy sojowej, czyli pojemniczek z brązowego szkła. Albo wybrać wersję przezroczystą. Albo metalową. To już pozostawiam Twojemu gustowi.

I teraz zaczyna się prawdziwa zabawa, czyli eksperymenty z naturalnymi olejkami eterycznymi. Żeby nie robić tego tylko i wyłącznie na czuja, to warto poznać kilka zasad łączenia olejków. Po pierwsze, mogą one mieć różne poziomy gęstości. Im gęstszy olejek, tym zapach później się aktywuje i dłużej wydziela. Dlatego warto tworzyć kompozycje z różnych gęstości olejków. Najbezpieczniejszymi połączeniami olejków są takie, które pochodzą z jednej rodziny, czyli na przykład zapachy cytrusowe albo takie, które się uzupełniają, na przykład cytrusy i zapachy ziołowe przykładowo: rozmaryn. W linkach znajdziesz koło zapachów, które może Ci pomóc w nawigowaniu po zapachach. I na koniec: nie przesadzaj z liczbą zapachów. Warto startować od dwóch-trzech zapachów i później stopniowo dokładać nowe komponenty. Specjaliści radzą, by nie przekraczać pięciu zapachów. W fazie testowania warto zapisywać nazwy i proporcje użytych olejków. Gdy coś Ci się spodoba, możesz potem uzyskiwać powtarzalne efekty.

Podobnie jak w przypadku wielu innych rękodzieł, jeśli nie chcesz od razu wyposażać się hurtowo w składniki do robienia świec, który potem będzie walał się po domu i zbierał kurz, możesz kupić gotowy zestaw do zrobienia jednej lub dwóch świec. Jednak masz wtedy ograniczony wybór zapachów.

Przyznam, że spośród wszystkich ciekawych zajawek z tego podcastu najmniej znam się na świecach sojowych, więc w tym przypadku szybko oddaję głos innym. W linkach znajdziesz bardzo dokładny przewodnik po samym procesie robienia świec sojowych od polskiej firmy 4 szpaki. Dorzucam też kilka źródeł na temat łączenia olejków eterycznych. 

Szklany brązowy pojemnik na świecę 

Drewniane knoty do świec (te fajniejsze do świec sojowych!)

Wosk sojowy do świec

Wskazówki co do łączenia olejków eterycznych 1 

Dokładne wskazówki, jak zrobić świece sojowe 

Wskazówki co do łączenia olejków eterycznych 2 

Wskazówki co do łączenia olejków eterycznych 3 

Tu jest koło łączenia zapachów! 

 

Haftowanie

A teraz przejdziemy do chyba najbardziej relaksującego sposobu na jesień tego zestawienia, czyli haftowanie. Tutaj wszystkie chwyty są dozwolone. Możesz haftować kwiatuszki albo przekleństwa i koślawe ludziki, nawet jeśli nie umiesz rysować. W sumie to nawet lepiej, jeśli nie umiesz narysować wymuskanego wzoru, bo efekt będzie zabawniejszy. Kiedyś w ramach rozrywki i śmieszków wrzuciłam na Instagrama moje bardzo brzydkie rysunki zwierząt. Rysowałam koślawo i tak brzydko, że patrząc na moje dzieła parskałam śmiechem. Obcy ludzie zaczęli wysyłać mi zdjęcia swoich pupili. Karuzela śmiechu się kręciła, bo ja doskonale się bawiłam bazgroląc, a dawcy zdjęć (teraz zdałam sobie sprawę, jak dziwnie to zabrzmiało) z radością umieszczali paskudne rysunki na tapetach swoich telefonów. Jedyny sensowny morał tej historii jest taki, że efekt tworzenia nie zawsze musi być wymuskany i klasycznie piękny, żebyśmy mogli czerpać z niego radość.

Haftujemy na materiale, który powinien być dobrze naciągnięty. Gdy jest on luźny, nici w hafcie nie są odpowiednio napięte, wzór wychodzi koślawo (ale w taki niepożądany sposób) i może łatwo ulec zniszczeniu. Co do rekomendacji materiałowych, to zauważyłam różne szkoły. Niektórzy twórcy twierdzą, że wystarczy stara bawełniana koszulka, inni podkreślają, że trzeba uważać na elastyczne materiały, bo po naprężeniu mogą się jeszcze rozciągnąć w trakcie haftowania. Szczególnie polecam Ci wygooglowanie haftu na tiulu, bo według mnie to najbardziej efektowny wariant.

Do usztywnienia materiału przydaje się tamborek, czyli taka drewniana podwójna obręcz, w której zakleszczasz materiał. Na początek warto zacząć z mniejszymi rozmiarami obręczy, żeby móc stosunkowo sprawnie wypełnić miejsce na materiale i od razu cieszyć się z rezultatów pracy. Szybka gratyfikacja robi dobrze naszym mózgom. Po pierwszym zwycięstwie jesteśmy gotowi na bardziej wymagające wyzwania.

Oprócz materiału i tabmorka potrzebujesz też pomysłu na wzór. Możesz spróbować swoich sił w rysowaniu albo skorzystać z gotowych wzorów krążących po internecie. W obu wariantach warto przygotować wzór na papierze, a potem przenieść go na materiał z pomocą kalki ołówkowej. Natomiast jeśli czujesz się pewnie w rysowaniu, to możesz od razu szkicować po materiale. Jak przygotować wzór z pomocą kalki? Kładziemy materiał na płaskiej i twardej powierzchni, na nim umieszczamy kalkę, następnie kartkę ze wzorem i rysujemy ołówkiem lub długopisem po obrysie naszego wzoru. Barwnik z kalki odbija się na materiale w miejscach, gdzie rysowaliśmy po wzorze, dlatego warto zadbać o dość mocny nacisk na wzór. Oczywiście z drugiej strony uważamy, by nie przedziurawić kalki. W ten sposób uzyskujemy wzór do wyszycia. 

Przechodzimy, do wyszywania! Teraz będziemy potrzebować igieł i kolorowych nici. Gotowe zestawy do haftu możesz znaleźć w pasmanteriach (zarówno tych stacjonarnych, jak i w internetowych). Zwróć tylko uwagę, by igły miały ostre końcówki, by dało się przebić z nicią przez warstwy materiału. 

Najpopularniejszym typem nici do haftu jest mulina. Ma taką przewagę nad zwykłymi nićmi, że składa się z kilku dosyć luźno połączonych nitek, więc możemy kontrolować grubość nici do haftu. Podobnie jak igły mulina jest szeroko dostępna, na dodatek we wszystkich kolorach tęczy. Po zakupie wypatrzonych kolorów, warto nawinąć mulinę na szpulę. Jeśli kiedykolwiek widziałeś lub widziałaś mulinę w pasmanterii, to wiesz, że jest zwinięta w ściśniętego obwarzanka zebranego dwoma papierowymi tasiemkami. W tej formie bardzo łatwo się plącze, dlatego warto pomyśleć o nawinięciu jej na coś.

Do przecinania nici przydadzą się nożyczki precyzyjne lub hafciarskie. Są bardzo ostre i poręczne, więc dzięki nim możesz starannie docinać końcówki nici.

W internecie znajdziesz masę gotowych zestawów startowych z różnymi elementami wyposażenia. Podałam Ci nazwy must have’ów, by zapewnić Ci swobodę wyboru asortymentu.

Kolejny krok to poznanie podstawowych ściegów, by mieć jak najwięcej możliwości w haftowaniu. Ale tu już oddam głos osobom zajmujących się haftem. Na YouTubie jest cała masa tutoriali (w większości w języku angielskim), ale wiele można się też nauczyć po prostu z obserwacji ruchów. Dużo instrukcji znajdziesz też na pintereście pod frazą embroidery tutorials. 

Ściegi dla początkujących

Wyluzowane podstawy haftowania 

10 topowych ściegów 

Kanał The Stitchery 

Kanał  jouer art 

Wpisałam Ci na Pintereście frazę beads necklace tutorial  

​​Przykładowy zestaw igieł do haftu 

Nożyczki precyzyjne 

 

Nauka uczenia się

Jesień może być też fantastyczną okazją, by nauczyć się uczyć. Tak, dobrze słyszysz. Spędzamy całą masę czasu w szkole i nie wiem jak Ty, ale ja nie poznałam zbyt wielu technik efektywnego uczenia się. Dopiero teraz dowiedziałam się, że moje wkuwanie było przez wiele lat wysoce nieskuteczne. 

Warto poznać swój styl uczenia się z wielu powodów. Po pierwsze, jeśli jeszcze jesteś w szkole lub na studiach, to pomoże Ci to zmniejszyć ilość czasu spędzanego na wkuwaniu. Dzięki temu możesz realizować pozaszkolne hobby albo zdobywać kompetencje przydatne w pracy. Po drugie, znajomość stylu uczenia się pomaga w poszukiwaniu pasji. Gdy wiemy, jak przyswajamy wiedzę, to zmniejsza się prawdopodobieństwo, że przejdzie nam koło nosa coś, co możemy pokochać. Powiedzmy, że masz zajęcia ze statystyki z mega nudnym prowadzącym. Możesz znienawidzić ten przedmiot, tylko dlatego, że nie wiesz, jak go ugryźć. Ze znajomością technik nauki możesz nie tylko śpiewająco zaliczyć przedmiot, ale też wykorzystać statystykę na własny użytek. Chociażby po to, by nikt Ci nie wciskał pseudonaukowego kitu. Po trzecie, jeśli jesteś dorosłą osobą i chcesz zrobić dodatkowe studia albo kurs, a masz masę dorosłych obowiązków, to nauka uczenia się pomoże Ci lepiej zagospodarować czas. Po czwarte, oszczędzamy sobie gorzkich żalów, bo ja to się uczyłam przez tydzień i oblałam egzamin, a Kaśka przysiadła na 4 godziny i ma piątkę. Oj, ile ja się opłakałam i ojęczałam, jaki ten świat jest niesprawiedliwy! Odkrycie, że są metody na skuteczną naukę pomogło mi pozbyć się wiary w świat sprawiedliwy, w którym gratyfikacja jest proporcjonalna do włożonego wysiłku. Czy osoba, która ogarnęła wyzwanie szybciej i sprytniej na pewno jest szarlatanem? Nie sądzę! Oczywiście porażka po tym, jak włożyliśmy w coś masę wysiłku boli. Można dać sobie chwilę na przeżycie bólu, ale zamiast go później pielęgnować, warto rozkminić, co zrobić, by później włożyć mniej wysiłku w naukę.

Wiedzę na temat lepszego uczenia się czerpię z dwóch źródeł. Pierwsze to blog, kanał na YouTubie i Instagram Ani Kani. Ania nie owija w bawełnę i podaje konkretne techniki nauki. Nagrała też kurs online uczenia się. Dzięki Ani zaczęłam robić notatki z przeczytanych książek w formie map myśli. I poznałam metodę nauki active recall. Drugie źródło jest angielskojęzyczne, to kanał Study Quill. Tam też znajdziesz konkretne wskazówki skutecznej do skutecznej nauki, produktywności i obalenie szkodliwych mitów. Dowiedziałam się z niego, że popełniam kardynalny błąd ucząc się w łóżku i przepisując notatki. No cóż, lepiej późno niż później, co nie?

Muszę Cię ostrzec, że nie ma czegoś takiego jak uniwersalna metoda nauki, dla każdego. Dlatego by odkryć swój styl uczenia się, trzeba testować. I tu pojawia się kolejna pułapka. Możemy wpaść w niekończący się ciąg odkrywania nowych technik. Po poznaniu techniki warto ją wypróbować, sprawdzić, czy mi podchodzi i dopiero później odkrywać kolejne. Mówię o tym z doświadczenia. Pochłaniałam godziny materiałów o skuteczniej nauce i przez to czułam się, jakbym odwaliła już całą robotę. Zamiast stosować wspomniane metody w praktyce, niesiona euforią inspiracji, ładowałam się prosto w stare nawyki. Brawo, Magdo.

Kanał studyquill

Kanał Ania Kania

 

Facefitness

I ostatnią rzeczą będzie coś dla ciała, czyli facefitness. Może o nim słyszałeś/słyszałaś pod nazwą joga twarzy. Są to ćwiczenia mające na celu wymodelowanie twarzy i wzmocnienie jej mięśni bez skalpela. Wiem, że być może brzmi Ci to dziwacznie, a może nawet próżnie. To były moje pierwsze przekonania, a potem mi przeszło i pomyślałam: ha! Podniosę sobie powieki. Zainteresowałam się facefitnessem, żeby poprawić wygląd twarzy, ale kiedy zagłębiłam się w temat okazało się, że to jest studnia bez dna. Bo na wygląd twarzy wpływa ułożenie całego ciała. I sposób, w jaki oddychamy. I jak chodzimy. I czy tłumimy emocje. Cała masa rzeczy ma tu znaczenie!

 I w ten sposób dowiedziałam się, że facefintess może się przydać, żeby zaopiekować się całym swoim ciałem! Jeśli osoba prowadząca ćwiczenia podchodzi do tematu holistycznie, to wykonujesz z nią ćwiczenia na całe ciało, kręgosłup, szyję, klatkę piersiową, stopy. No kosmos! Skusiło mnie wyćwiczenie się na bóstwo, a zostałam dla wzmocnienia ciała i ulżenia mu w bólu. W moim przypadku po pierwszej rundce ćwiczeń odpuścił ból po zewnętrznej stronie ud. A po innej przestała mnie boleć głowa. Te korzyści są dla mnie jeszcze lepsze od podniesionych powiek! Oczywiście jeśli zmagamy się z chronicznym bólem, to w pierwszej kolejności idziemy do fizjoterapeuty albo lekarza, a nie leczymy się z pomocą internetu.

Czego potrzebujesz, by zacząć ćwiczyć? Z moich obserwacji wynika, że do wielu ćwiczeń wystarczają Twoje ręce. Nie trzeba mieć jadeitowego rollera albo kamienia gua sha. Jeśli wykonujemy ćwiczenia na całe ciało, może przydać się mata do ćwiczeń, duża butelka (jeśli masz roller to jest idealnie) i para rajstop (to substytut gumy do rozciągania). Nie trzeba mieć masy sprzętu, żeby się wymasować. 

Gdzie możesz się uczyć? Jest wiele instruktorek facefitnessu, które pokazują, jak ćwiczyć na nagraniach wideo albo na lajwach. Jestem wierna jednej trenerce, Katerynie, którą możesz kojarzyć z internetów jako facefitcoach. Ta specjalistka ma własną płatną platformę subskrypcyjną z ćwiczeniami. Przygotuj się, że nie załapiesz wszystkiego na początku. Nie załamuj się, jeśli się okaże, że nawet źle oddychasz I w moim przypadku tu pojawia się problem, bo treningi trwają godzinę, a często trudno mi ją wyłuskać z napiętego grafika. Ostatnio za często budzę się obolała, to już pewnie są nie czerwone, a czarne flagi, by zrobić coś dla siebie. Gdy już ćwiczę, to z intencją, by ulżyć plecom i spiętym częściom ciała.

 Wracając do tematu, jeśli nie chcesz teraz inwestować w subskrypcję, to spokojnie, na instagramie udostępniła kilka drobnych zestawów ćwiczeń.  Wygrzebałam też jej gościnne treningi w innych miejscach w internecie. Mają one taką formę, jak treningi z platformy. Wszystkie materiały znajdziesz we wpisie z transkrypcją na burzawmozgu.pl. Nie polecę więcej trenerek, bo ich po prostu nie znam. W kwestii ćwiczeń chcę być mega ostrożna, bo jestem laikiem i nie chcę kogoś skrzywdzić niesprawdzonymi poleceniami. Od Kateryny wiem też, że na wygląd twarzy wpływa, jak już mówiłam cała masa rzeczy związanych z tym, jak funkcjonuje nasze ciało. Dlatego jeśli szukałabym jakiejś innej osoby prowadzącej treningi, to najpierw obejrzałabym jej wideo pod kątem tego, czy mówi o poprawnym ułożeniu ciała do ćwiczeń, czy zwraca uwagę na typowe błędy przy wykonywaniu ćwiczenia oraz czy w międzyczasie przypomina o poprawnej postawie, czy skupia się na całej sylwetce, czy tylko na twarzy. Takie drobiazgi poprawiają komfort ćwiczeń. Zmniejsza się też ryzyko, że gdy na przykład za bardzo skupisz się na jednej czynności, to przez całe ćwiczenie nie będziesz mieć poprawnego ułożenia innej części ciała, bo osoba prowadząca będzie przypominać o napięciu brzucha. A z kolei informacja o sile nacisku podczas masowania może uchronić nas przed siniakami na twarzy. Serio, przechodziłam to! Wprawdzie mój siniak był nieznaczny, ale wystarczyło, żebym uwierzyła.

Uelastycznienie mięśni żwaczy i skroniowych, usprawnienie odpływu limfy, rozluźnianie obszaru wokół oczu, masaż czepca ścięgnistego

Ćwiczenia na twarz i szyję 

Praktyka Facefitness: wygładzamy lico 

Minitreningi Face Fitness Coach 

 

Podsumowanie

I to wszystkie moje propozycje aktywności na jesień. Podsumowując, warto podchodzić do nowych zajawek z uważnością, by wyłuskać, co sprawia nam radość. Warto nawet spisywać swoje obserwacje, by nam nie umknęły i żebyśmy wiedzieli, w jakim kierunku iść dalej. Natomiast jeśli kierunek okazuje się być niewypałem, warto poszerzać zakres poszukiwań. Pomysł na siebie możemy znaleźć w nieoczekiwanych miejscach. 

Mam nadzieję, że choć jedna z zajawek z tego podcastu umili Ci szaro-bure miesiące. Życzę Ci wytrwałości w poszukiwaniu pomysłu na siebie. Albo po prostu hobby, które umili Ci nawet najbardziej parszywy dzień. 

Pamiętaj, by trochę poruszać się między zadaniami, noś odblask na kiepsko oświetlonych drogach i odnotuj, że jeże mają od 6 do 8 tysięcy kolców. Cze-e-ść!

Poprzedni post: „Życia nie znasz!” – czyli co możesz usłyszeć od otoczenia, gdy szukasz pomysłu na siebie.

Cześć! Tutaj Magda i Tomek. 👋

Jesteśmy parą przedsiębiorców. Uczymy (bez kija w 🍑), jak zarabiać na produktach edukacyjnych.

Magda specjalizuje się w marketingu i sprzedaży produktów edukacyjnych. Tomek odpowiada za technikalia i zarządza projektami.

Gdy połączyliśmy nasze supermoce, w pierwsze 2 lata wspólnej pracy wygenerowaliśmy ponad 1 mln złotych przychodu.

Na tej stronie dzielimy się naszą wiedzą i doświadczeniem ze sprzedaży cyfrowych produktów edukacyjnych (od e-booków po szkolenia online). Edukujemy o różnych etapach tej ścieżki: od poziomu „dopiero buduję pozycję speca” poprzez wymyślanie produktów edukacyjnych i testowanie ich, aż po sprzedawanie.

W produktach edukacyjnych jara nas to, że pozwalają odbiorcom inwestować w siebie. I rozwiązują problemy, dzięki czemu życie/praca klientów staje się lżejsza, bardziej efektywna, a nawet przyjemniejsza.

Duuużo śmieszkujemy. Nie lubimy sztywnej biznesowej gadki. Jesteśmy zakochani w kocurach 🐈 (w kotkach też, ale „kocur" to piękne słowo).

Chcesz z nami pogadać?

💌 [email protected] / [email protected]
IG: @burzawmozgu