Nie do końca wyleczyłam się z porównywania. Jestem w trakcie. Walczę z nim w różnych aspektach życia. I dużo o nim myślę. Ze względu na moje ostatnie refleksje, powracam na blogu do tematu porównywania się.
Myślę, że mój poprzedni artykuł na ten temat potrzebuje uzupełnienia. Uzupełnienia o aspekt, który często rujnuje nasze samopoczucie, samoocenę i ogólne poczucie własnej wartości. Zwłaszcza u dziewczyn. Zwłaszcza młodych.
Uważam, że mam za duży nos w stosunku do reszty twarzy. Nie lubię mojego wcięcia w brodzie. Wydaje mi się, że łydki są za grube, a nogi za krótkie. I jeszcze odstaje mi jedno ucho. I jest troszkę zagięte.
Wygląd. Niby wszyscy wiemy, że nie ma co oceniać po okładce, liczy się osobowość, ale i tak patrzymy na siebie w lustrze, potem na inne osoby, znów na swoje odbicie i coś w nas pęka. Jesteśmy nakręcani przez ludzi, którzy mówią nam jak mamy wyglądać. Potykamy się już o pompatyczne instagramowe orzeczenia, które pokazują nam, jak wygląda prawdziwa kobieta.
Przez reklamy, które przekonują nas, że piękne włosy są lepsze od terapii, a nasze życia będą kompletne z matową pomadką. I kiedy wykonturujemy twarz. A, i jeszcze potem przydałoby się dokupić kilka must have ubraniowych. Bez nich nie ma szans, że wyrazimy siebie. Sprawmy sobie kolejne milion rzeczy i wtedy to już na sto procent będziemy piękni, spełnieni i szczęśliwi
Przez siebie samych i siebie nawzajem, bo wyłączamy krytyczne myślenie.
Dziś chcę powrócić do metod wykorzeniania w sobie porównywania się. Opowiem o rzeczach, które sama przechodziłam i które wywołały u mnie poprawę. Dzielę się nimi, bo może też z nich skorzystacie.
Pamiętajcie jednak, że jeżeli czujecie się zbyt przytłoczeni, nie zdawajcie się na domowe metody jakiejś laski z internetu, ziółek, kaczego tłuszczu czy innych medycyn naturalnych. W takim przypadku zadbacie o siebie najlepiej zwracając się do psychologa.
Zapraszam serdecznie wszystkich.
Nie jestem w tym sama – prolog
W jednej z facebookowych grup zrobiłam ankietę. Zapytałam w niej o to, czy porównują się do innych osób w kwestii wyglądu i czy powoduje to u nich obniżenie poczucia własnej wartości. Wybrałam taką grupę, w której jest duże zróżnicowanie uczestniczek. Trochę prowizoryczne to badanie statystyczne, ale szeroki przekrój członkiń grupy rzuca trochę światła na sytuację.
Ponad 4,5 tysiąca dziewczyn przyznało się, że porównuje się z wyglądu do innych w sposób, który obniża ich samoocenę. Z kolei 865 osób zadeklarowało, że się nie porównuje, albo porównuje się w sposób, który nie obniża ich samooceny.*
Widzicie tę przepaść?
Focus na głowę
Jakiś czas temu siedziałam z moim rokiem studiowym i czekałam na rozpoczęcie zajęć. Dwie dziewczyny obok mnie rozmawiały. Jedna w żartach powiedziała “dobrze, że przynajmniej mądra jesteś”. Po sekundzie się zreflektowała i dopowiedziała “ale ładna też jesteś!”. I po chwili podsumowała całość zdaniem, które mnie bardzo poruszyło.
Czy to nie jest okropne, że w dzisiejszych czasach lepiej jest być ładną niż mądrą?
Czy gdyby skomplementowała jej urodę, czy czułaby się zobowiązana do sprostowania? Czy nie zafiksowaliśmy za bardzo na punkcie tej naszej zewnętrznej nietrwałej powłoki?
Chcę zacząć od metody walki z porównywaniem się, która zadziałała u mnie najlepiej.
Przesunęłam moją koncentrację z wyglądu na robienie rzeczy.
Prawda jest taka, że wszystkie zewnętrzne cechy są bardzo nietrwałe. Mogą nam być odebrane w każdej chwili. Z kolei wiedza, którą zdobędziemy, doświadczenia i podjęte wyzwania będą z nami na zawsze.
Co nam pozostanie, jeśli nie wyhodujemy sobie pięknego wnętrza i stracimy swoją zewnętrzną powłokę?
Zaangażowałam całą moją głowę w moje projekty, czytanie książek, słuchanie ciekawych ludzi, naukę. Wtedy nie pozostało w niej wiele miejsca na porównania. Byłam tak skoncentrowana na swoich celach, że toksyczności automatycznie zaczęły opuszczać centrum mojej uwagi. Zaczęłam rosnąć w sobie. Po prostu.
Kiedy to wdrożyłam, zauważyłam bardzo ciekawą zależność. Stałam się bardziej łaskawa dla tego jak wyglądam. Każde niedociągnięcie mojego wyglądu przestało być jak neon przyciągający wzrok. Co więcej, zaczęłam patrzeć na siebie z dystansem. Ze zrozumieniem. Nawet z miłością do tego bubka z lustra.
Instagram, porównywanie się i świadomość
Czy wyleję na Instagram wiadro pomyj? Bynajmniej. Aplikacja nie jest winna sama w sobie. Nie są też winne pozujące osoby, które robią setki zdjęć i wybierają trzy najbliższe ideałowi. To element ich pracy.
W tym momencie chcę wziąć wszystko na klatę.
Jestem winna scrollowania przez idealnie wykadrowane zdjęcia idealnie pozujących i umalowanych dziewczyn i czucia się w tym czasie jak bezwartościowy śmieć. Przez porównywanie właśnie. W momentach kiedy zdarzy mi się zapuścić głęboko w tę apkę, często włącza mi się Wielki Analityk i przyglądam się każdemu szczegółowi mojego ciała. Z pełnym okrucieństwem.
Jestem winna zapominania o podstawowym orężu przy wchodzeniu w świat hashtagów – świadomości.
Zasada jest stosunkowo prosta. Jeśli nie chcesz czuć się źle za każdym razem po wyjściu z Instagrama, przed wejściem włączaj krytyczne myślenie. Pamiętaj, że przygotowanie tego bezbłędnego makijażu i włosów zajęło dwie godziny. Pamiętaj, że odpowiednim światłem można zdziałać cuda. Pamiętaj, że z pomocą pakietu Adobe można wyczarować krągłości i wcięcia, o których anatomicznie poprawnych ciałach się nie śniło.
Pamiętaj, że jesteś odrębną istotą, której wartości nie definiuje wygląd.
Kiedy ta podstawowa prawda będzie Twoją tarczą, nawet najpiękniejsze profile nie skłonią Cię do biczowania się za defekty wyglądu.
Według mnie ważnym aspektem świadomości na Instagramie jest dbanie o treści, które do siebie dopuszczam. Co jakiś czas robię czystkę w obserwowanych użytkownikach. Sprawdzam, czy jakieś konta nie pojawiły się w tej sekcji pod wpływem impulsu. Zadaję sobie pytanie, czy obserwowani dają mi jakąś wartość. Jeśli nie, wyrzucam ich ze swojej listy.
Zupełnie nie potrafisz się zdystansować? Usuń Instagrama. Teraz. Bez wymówek. Bez znieczulenia. Nie trzymałabyś ręki w ognisku, bo wiesz, że to Cię skrzywdzi. Delikatnie mówiąc.
Dlaczego więc masz pozwalać sobie na biczowanie swojej psychiki?
Odetnij się od tego, co Cię niszczy.
Nie zapomnij o fizyczności
Mówię o odejściu od przywiązywania się do tego, co na zewnątrz. Jednak nie nawołuję tu do zapuszczenia się. Czy tego chcemy, czy nie, nasze umysły i ciała są od siebie zależne. Jeżeli zaniedbasz jeden z tych aspektów, drugi posypie się prędzej czy później. Może ta nasza zewnętrzna powłoka nie powinna determinować tego, jak postrzegamy siebie, ale też wymaga opieki.
Kiedy bywałam tak zdołowana, że nie za bardzo miałam siłę na wysiłek krytycznego myślenia, mama radziła, żebym zrobiła coś dobrego dla siebie. Miała rację.
Robiłam makijaż. Brałam dłuższą kąpiel. Poświęcałam czas na nałożenie maski na włosy. Gotowałam sobie mój “comfort food”.
Oczywiście te wszystkie drobiazgi nie sprawiały, że od razu czułam się ze sobą lepiej. Pełniły inną ważną funkcję. Były, i w sumie nadal są, moim sposobem na wzięcie rozpędu. Za pomocą tych małych kroków powracam do stabilności.
Kiedy wiem, że nie mam sobie nic do zarzucenia w trosce o swoje ciało, mam mniej powodów do porównywania się.
Zaopiekujmy się naszymi głowami, ale dbajmy też o ciała!
UWAGA! Maseczka, wino, czekolada, siłownia mogą pomóc podnieść Twoje dobre samopoczucie. Jednak jeśli te drobne przyjemności Ci nie pomagają, zwróć się o pomoc do specjalisty. To żaden wstyd. To dojrzała decyzja o zaopiekowaniu się swoim zdrowiem.
Epilog
To nie są proste metody, które działają cuda po jednorazowej aplikacji. W dbaniu o głowę ważna jest ciągłość procesu. Nie ma drogi na skróty. Bez zaangażowania i dużej ilości pracy, wszystkie efekty będą krótkotrwałe.
Pamiętaj o tym i nie poddawaj się!
*Wystąpiła też grupa osób (1,5 tysiąca), która stara się nie porównywać w taki destrukcyjny sposób, ale zdarzają im się potknięcia. Skupiłam się na skrajnych odpowiedziach, bo zależało mi na wyłapaniu ilości osób, które widzą u siebie ten problem i tych, które w ogóle się z nim nie identyfikują.

Cześć! Tutaj Magda i Tomek. 👋
Jesteśmy parą przedsiębiorców. Uczymy (bez kija w 🍑), jak zarabiać na produktach edukacyjnych. Magda specjalizuje się w marketingu i sprzedaży produktów edukacyjnych. Tomek odpowiada za technikalia i zarządza projektami. Gdy połączyliśmy nasze supermoce, w pierwsze 2 lata wspólnej pracy wygenerowaliśmy ponad 1 mln złotych przychodu. Na tej stronie dzielimy się naszą wiedzą i doświadczeniem ze sprzedaży cyfrowych produktów edukacyjnych (od e-booków po szkolenia online). Edukujemy o różnych etapach tej ścieżki: od poziomu „dopiero buduję pozycję speca” poprzez wymyślanie produktów edukacyjnych i testowanie ich, aż po sprzedawanie. W produktach edukacyjnych jara nas to, że pozwalają odbiorcom inwestować w siebie. I rozwiązują problemy, dzięki czemu życie/praca klientów staje się lżejsza, bardziej efektywna, a nawet przyjemniejsza. Duuużo śmieszkujemy. Nie lubimy sztywnej biznesowej gadki. Jesteśmy zakochani w kocurach 🐈 (w kotkach też, ale „kocur" to piękne słowo).
Chcesz z nami pogadać?
💌 [email protected] / [email protected] IG: @burzawmozgu
Cotygodniowe listy o budowaniu i sprzedaży produktów edukacyjnych. BEZ lania wody. Bezpłatnie. Co piątek o 17:00.