fbpx

Kreatywność. Krótki i optymistyczny poradnik – czytać czy nie?

Aktualizacja: 08/13/21 

Nadchodzi burza! Wracam do podcastów z odpowiedzią na pytanie: czy warto przeczytać książkę Kreatywność. Krótki i optymistyczny poradnik autorstwa członka grupy Monthy Python, Johna Cleese’a.

Nie chcesz czytać? Posłuchaj podcastu poniżej:

TRANSKRYPCJA

Na temat krótkiego i optymistycznego poradnika powstało mnóstwo sprzecznych opinii. Jedni czują się oszukani długością książki (a właściwie jej krótkością), inni uważają, że nie wniosła ona nic odkrywczego do ich żyć, a kolejna grupa bez mrugnięcia okiem daje tej książce 5 gwiazdek. Można doznać mętliku w głowie.

Duża objętość książki w wielu przypadkach nie jest atutem. Znam mnóstwo pozycji, w których pół treści to zapychacze. Nie pamiętam tego, co czytałam parę minut temu! A esencję wiedzy dałoby się streścić na 10 stronach. Myślę, że książka Kreatywność jest konkretna, choć muszę też przyznać, że nieco ponad 100 stron wydawca zapewnił dzięki dużemu rozmiarowi pisma i licznym pustym stronom. Może właśnie dlatego, że czytelnicy patrzyliby podejrzliwie na jeszcze krótszą książkę?

A teraz pogadajmy o treści. Kreatywność. Krótki i optymistyczny poradnik składa się z dwóch części: omówienia istoty kreatywności i wskazówek, jak z nią pracować. Uważam, że taki układ jest dobry. W pierwszej kolejności możemy pozbyć się błędnych przekonań na temat kreatywności i lepiej zrozumieć, czym jest ten mityczny twór, a potem uczymy się z nim pracować.

Mocne strony Kreatywności

W niektórych serwisach znajdziemy artykuły, jak zwiększyć kreatywność right here right now. Rzekomo po jednym krótkim ćwiczeniu mamy stać się super kreatywni. Myślę, że wielu rozczarowanych czytelników spodziewała się właśnie takiego podejścia. Daj mi eliksir kreatywności. A książka Cleese’a jest tego całkowitym przeciwieństwem. Cleese pokazuje, że kreatywność nie przyleci do nas jak zwierzak na dźwięk otwieranej lodówki. Więcej: na ten moment nie możemy kontrolować, kiedy nawiedzi nas kreatywna produktywność. Za to możemy stworzyć środowisko sprzyjające generowaniu pomysłów. Cleese zaznacza, że w tym celu należy przygotować przestrzeń, zarówno fizyczną, jak i w głowie. 

Autor zgrabnie przeprowadza nas przez mentalne przygotowanie do kreatywnej pracy. Ale gdy wchodzimy na temat fizycznej przestrzeni na kreatywność… tu zaczynają się schody. Odnoszę wrażenie, że autor zakłada, że wszyscy mamy dostęp do gabinetu zamykanego na klucz. A niestety tak nie jest. Nie każdy może odciąć się od towarzystwa dzieci czy głośnych domowników. W takich wypadkach wydzielenie kącika na kreatywne dumanie może wymagać wygibasów. Przykładowo można spróbować położyć się wcześniej spać i skorzystać z magii poranka, gdy wszyscy jeszcze śpią. Albo gdy posiadasz dzieci, ponegocjować z partnerem. Kilka odcinków temu w Burzy w mózgu rozmawiałam z Andrzejem Tucholskim. Podał mi on genialne rozwiązanie swojego kolegi, który chciał napisać książkę i miał w domu dwójkę energicznych dzieci. Kolega umówił się z żoną, że w soboty zajmie się pociechami, by miała ona czas dla siebie. Natomiast od poniedziałku do piątku on spędzi dodatkową godzinę poza domem, w kawiarni, na pisaniu. Polecam Wam przesłuchać całą rozmowę z Andrzejem, bo jest pełna takich sprytnych myków! Czy powyższe rozwiązania są idealnym substytutem gabinetu? Niestety nie. Ale nawet jeśli działamy w niesprzyjających warunkach, to czas spędzony na wymyślaniu, próbowaniu nowych rzeczy i kreatywnym rozkminianiu jest cennym dodatkiem do naszego doświadczenia. 

No właśnie, czas. Bardzo szanuję książkę za to, że pokazuje, że godziny spędzone na myśleniu o swoim projekcie też są ważne. Gdyby ich nie było, pewnie wielu rzeczy byśmy nie wymyślili. Olśnienia przychodzą w ułamku sekundy, ale często stoją za nimi godziny rozmyślań nad problemem. Nieświadomie, za kulisami, nasz umysł procesuje problem i dostarcza rozwiązanie w najmniej spodziewanym momencie. Dzięki tej książce można pozbyć się wyrzutów sumienia, że nie sypiemy genialnymi pomysłami z rękawa, a proces tworzenia albo rozwiązywania problemu zajmuje sporo czasu.

Książka stanowi plasterek na serce, jeśli przeklinamy swoje umysły za brak kreatywności. Lub jej niedostatek. Być może zdarzyło Ci się siedzieć na polskim, nad wypracowaniem, z pustką w głowie, jak w ogóle podejść do tematu. Albo gdy podczas rozmowy o jakiejś przykrości rozmówca od razu wyszedł z genialnym rozwiązaniem, a Ty czujesz się jak umysłowa ameba. Albo obserwowałeś/obserwowałaś twórców co rusz postujących na Insta, podczas gdy Ty w kółko ciupiesz nad jednym projektem.

I teraz mała przerwa reklamowa. Jeśli przeżywasz etap odbijania się od ścian i nie wiesz co ze sobą zrobić, to zapraszam Cię na szkołakolazu.pl, bo tam dowiesz się, jak zacząć robić kolaże. Są one genialne do kreatywnego wyżycia się, nawet jeśli nie posiadasz zdolności plastycznych.  Wkrótce ruszamy z kolejną edycją kursu, w którym omawiam temat kolażu od A do Z, a dzięki dołączeniu do mailingu dowiesz się o starcie zapisów w pierwszej kolejności. Powtarzam szkołakolazu.pl i… wracamy do tematu.

Bardzo łatwo jest ulec wrażeniu, że inne osoby co trochę mają fajne pomysły. A Cleese bez wstydu przyznaje się, że potrafi pracować tydzień nad zaledwie (albo aż) kilkunastoma minutami dobrego skeczu. Pokazuje, że w procesie generowania pomysłów nie wszystko co wyjdzie z naszej głowy będzie zasługiwało na nobla. Więcej: lwia część pomysłów będzie fałszywymi tropami. Ale pośród miernych pomysłów mogą pojawić się perełki. I trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte, by dostrzec ich potencjał. 

I tu przenosimy się do kolejnej ważnej myśli. Nowe pomysły są delikatnymi istotami. To zaledwie nasionka, z których mogą wykiełkować genialne projekty. A często oczekujemy, że nasze pomysły, ledwo wyłowione z odmętów nieświadomości, będą z miejsca ukształtowanie i kompletne. Cleese doradza, aby powstrzymać się z krytyką pomysłów, kiedy dopiero się wykluwają. To małe bobcie, muszą dojrzeć i się rozwinąć. 

Cleese pokazuje też, że ciśnięcie nie zawsze  jest najlepszym rozwiązaniem. Umartwianie się nad projektem na siłę, choć wygląda na ciężką pracę, może przynieść znacznie mniej pożytku niż wyjście na spacer. W ekstremalnych przypadkach może doprowadzić nawet do wypalenia. Często presja nieustannego siedzenia nad projektem jest wywołana oczekiwaniami, jakie sobie narzucamy. Tworzymy w głowie idealny obrazek, a potem rozczarowujemy się, gdy nie udaje nam się zbliżyć do ideału. Albo oczekujemy, że nasz umysł wygeneruje gotowe odpowiedzi. A my tylko połączymy kropki i będzie po wszystkim. Ale jak coś pochodzącego z nieświadomej części umysłu, ma zadziałać przewidywalnie? Choć to trudne, gdy mamy czas i możliwości, warto oderwać się od pracy i pozwolić umysłowi zrobić krok w tył, spojrzeć na problem z szerszej perspektywy.

Czego nie ma w Kreatywności?

Trochę posłodziłam, to teraz opowiem, czego nie znajdziesz w tej książce. Celowo nie mówię czego brakuje, bo myślę, że to jest bardzo indywidualna kwestia. A książka miała być właśnie tym, czym podpisuje się w tytule: krótkim i optymistycznym poradnikiem. Zatem: czego w tym poradniku nie ma?

Przede wszystkim ćwiczeń na kreatywność. Za to autor przedstawił kilka porad, jak pracować z kreatywnością, które sprawdzają się w jego pracy pisarskiej (z tego względu w części opinii przeczytasz, że książka jest dla początkujących pisarzy), ale mogą się przydać również w innych typach pracy kreatywnej. Przykładowo uniwersalna jest rada kill your darlings, zabij swoich ukochanych. Cleese wskazuje, by nie przywiązywać się do swoich ulubionych pomysłów. Zapatrzeni w faworyta, blokujemy swój umysł przed generowaniem innych i potencjalnie lepszych idei. 

Ostrzegam, że niektóre zalecenia mogą wydać Ci się oczywiste. Ale z drugiej strony często żeby zaliczyć postęp, musimy najpierw wbić sobie do głowy podstawy. Niby każdy wie, że trzeba pilnować picia wody, ale założę się, że choć raz zdarzyło Ci się przypomnieć o wypiciu choć szklanki dopiero o siódmej wieczorem. 

Uważam, że w książce jest mało przykładów kreatywności z różnych środowisk, mimo zapewnień autora, że z kreatywności mogą korzystać wszyscy. Zwłaszcza że podkreślił on, że rozmawiał o kreatywności z osobami z różnorodnych środowisk Według mnie szczególnie ciekawe byłyby przykłady przedsiębiorców, którzy wymyślili produkt lub usługę ułatwiającą życie. Biznes jest wspaniałą skarbnicą przykładów kreatywnych pomysłów. Fajnie byłoby też poznać przykłady kreatywności z dziedzin niezwiązanych z konwencjonalnym tworzeniem. Natomiast Cleese przytacza przykłady głównie z poletka tworzenia i nauki (choć to i tak jest już postęp!).

W książce Kreatywność nie znajdziesz też zbyt dużej liczby badań naukowych. Mam co do tego mieszane uczucia. Z jednej strony lubię widzieć, że coś zostało przebadane i zmierzone. Z drugiej strony autor uczciwie porusza obszary kreatywności, działania z nią w zakresie, który jest mu znany. I w sumie wyselekcjonował wiedzę na tyle, że można korzystać z jego doświadczeń na różnych polach. Możesz wiele wyciągnąć z tej książki odnośnie sposobu myślenia sprzyjającemu kreatywności, ale jeśli podchodzisz do tej lektury z oczekiwaniem przypisu na przypisie, czeka Cię rozczarowanie.

Podsumowanie Kreatywność – KIEDY warto przeczytać?

Podsumowując, książka jest super opcją, jeśli chcesz poznać naturę kreatywności, a później wskazówki, jak na nią wpływać. Bo choć autor ma doświadczenie z kreatywnością głównie na gruncie pisania, to jego rady mogą się przydać w innych sytuacjach. Natomiast jeśli masz duże doświadczenie z tworzeniem i zarządzaniem swoją kreatywnością, książka może się sprawdzić raczej jako uporządkowanie informacji niż źródło odkrywczych myśli. Albo wspomnianym plastrem na serce, bo w amoku działania i porównywania się do innych, łatwo jest zapomnieć, że nie jesteśmy cyborgami.

I to wszystko na dziś. Jeszcze raz zapraszam Cię do nauki kolażu w digitalu ze mną na szkołakolazu.pl, ściskam mocno na pożegnanie i informuję, że da się mrozić cheddar. Do usłyszenia.

LINKOWNIA

Cześć! Tutaj Magda i Tomek. 👋

Jesteśmy parą przedsiębiorców. Uczymy (bez kija w 🍑), jak zarabiać na produktach edukacyjnych.

Magda specjalizuje się w marketingu i sprzedaży produktów edukacyjnych. Tomek odpowiada za technikalia i zarządza projektami.

Gdy połączyliśmy nasze supermoce, w pierwsze 2 lata wspólnej pracy wygenerowaliśmy ponad 1 mln złotych przychodu.

Na tej stronie dzielimy się naszą wiedzą i doświadczeniem ze sprzedaży cyfrowych produktów edukacyjnych (od e-booków po szkolenia online). Edukujemy o różnych etapach tej ścieżki: od poziomu „dopiero buduję pozycję speca” poprzez wymyślanie produktów edukacyjnych i testowanie ich, aż po sprzedawanie.

W produktach edukacyjnych jara nas to, że pozwalają odbiorcom inwestować w siebie. I rozwiązują problemy, dzięki czemu życie/praca klientów staje się lżejsza, bardziej efektywna, a nawet przyjemniejsza.

Duuużo śmieszkujemy. Nie lubimy sztywnej biznesowej gadki. Jesteśmy zakochani w kocurach 🐈 (w kotkach też, ale „kocur" to piękne słowo).

Chcesz z nami pogadać?

💌 [email protected] / [email protected]
IG: @burzawmozgu