Cztery słowa: porównywanie się do innych. Przez kilkanaście lat życia to była moja największa zmora. Próbowałam z nią walczyć z pomocą mantry “nie porównuj się do innych”, ale, jak tysiące innych osób (może także Ty), i tak ponosiłam porażkę. Dlaczego? Odpowiedź na to i inne pytania znajdziesz w dzisiejszym poście.
Czytanie jest dla słabych? Posłuchaj odcinka!
LINKOWNIA
- Anna Ciarkowska Pestki
- Pestki w interpretacji Igi Chmielewskiej
- Wywiad z Andrzejem Tucholskim o wyrabianiu nawyku kreatywności
Po raz kolejny wracam do porównywania, bo nadal wychodzę z jego niezdrowej odmiany. Co jakiś czas odkrywam nowe wątki w tym temacie. I jako “ofiara” porównywania się wiem, że sformułowania w stylu “każdy ma inną podróż” działają tylko doraźnie. O ile w ogóle dają jakiś efekt. A później i tak wpadam w spiralę porównywania. Możliwe, że też robisz rundki po takim błędnym kole. Dlatego przychodzę z nową wiedzą i nowym stanem umysłu, bo może moje odświeżone podejście posłuży też Tobie!
Wbrew pozorom porównywanie się to temat związany z kreatywnością. Kiedy coś tworzymy, często jesteśmy narażeni na szpony porównywania. Szczególnie w przefiltrowanym świecie social mediów. Tutaj bardzo łatwo zgubić racjonalne myślenie i oddać się rozważaniom w stylu: “Moja twórczość nadaje się na śmietnik!”
Oceniamy własną pracę w porównaniu do kogoś. Może nawet śledzimy osoby, o teoretycznie podobnym doświadczeniu, które w naszym subiektywnym odczuciu radzą sobie znacznie lepiej od nas. To potrafi dać w kość, jeśli spuścimy wewnętrznego krytyka ze smyczy.
Dlatego zanim spróbujemy ogarnąć jak nie porównywać się do innych, warto poznać istotę porównywania się. Wydaje mi się, że wtedy łatwiej podjąć kroki, żeby zawalczyć z toksycznym myśleniem.
Na przestrzeni lat stworzyłam sobie sobie zestaw ratunkowy na porównywanie się. Składa się on z trzech elementów: wiedzy, akceptacji i działania. Przysłuchaj się opisowi każdego z nich i rozważ w umyśle, czy mają szansę zadziałać u Ciebie. Albowiem nie ma uniwersalnych recept na ludzkie problemy.
Przed zagłębieniem się w moją zabójczą trójcę, mam szalenie ważną uwagę. Jeśli czujesz, że porównywanie się wysysa z Ciebie wszelką życiową energię, a żadne metody naprawcze nie działają, rzuć zasoby internetu i pogadaj ze specjalistą. To żaden wstyd, tylko oznaka odwagi i dbałości o własną głowę.
Porównywanie się: wiedza nas ocali
Z Instagramów osób działających w nurcie self-love wybrzmiewają komunikaty “nie porównuj się do innych”, ale… czy to jest w ogóle możliwe? Przecież nie mamy innego wyznacznika żeby zobaczyć, jak sobie radzimy w życiu. Odnosimy sukcesy lub porażki W PORÓWNANIU DO KOGOŚ.
Zgodnie z teorią porównań społecznych, ustawiamy samych siebie w najróżniejszych rankingach z kilku powodów:
Po pierwsze, porównywanie daje nam informację zwrotną na temat tego, jakie jest nasze miejsce we wszechświecie. Odpowiada na pytanie: kim my właściwie jesteśmy? Dzięki porównywaniu, znajdywaniu podobieństw i różnic, możemy zdobyć samoświadomość na temat naszej identyfikacji. W tym celu porównujemy się zazwyczaj z jednostkami, które są od nas nieco lepsze w wybranych dziedzinach życia.
Po drugie, porównujemy się z innymi w celu ochrony dobrego samopoczucia. Wtedy zwracamy się najczęściej w stronę osób, które są w gorszej od nas sytuacji. Na przykład widząc osobę na wózku, możemy czuć satysfakcję i wdzięczność wiedząc, że nasze nogi są sprawne.
Po trzecie, ludzie porównują się żeby podnieść swoje kompetencje. Takie porównania wykorzystujemy wobec osób, których pracę możemy obserwować. Szukamy w ich pracy punktów zaczepienia, w których możemy od nich czerpać i poprawiać swoje umiejętności.
I na koniec, porównujemy się, żeby zbudować relacje. Odbywa się to w trakcie interakcji społecznych. Wtedy tworzymy porównania wyłapujące podobieństwa między nami a innymi ludźmi. Gdy już je zauważamy, możemy je artykułować i dzięki temu ośmielać innych do nawiązania relacji z nami. Szczerze mówiąc nigdy nie postrzegałam tego jako porównywanie się.

Cotygodniowe listy o budowaniu i sprzedaży produktów edukacyjnych. BEZ lania wody. Bezpłatnie. Co piątek o 17:00.
Gdy porównywanie się idzie w złą stronę?
Wszystkie powyższe motywy porównania są zdrowe i naturalne – to część naszego procesu poznawczego. Niestety, bardzo łatwo zmienić je w festiwal wstydu. Wiesz już, że naturalnie robimy własne porównania, żeby jakoś się w tym świecie wypozycjonować i się czegoś nauczyć. U wielu z nas w pewnym momencie na scenę wchodzi system edukacji i zaczyna mieszać. Z braku lepszej metody jesteśmy w nim oceniani w skali od 1 do 6. I wielu nauczycieli, może nawet w dobrej wierze, tworzy prawdziwy koktajl Mołotowa: miks porównania z oceną. Wychodzą poza wymagania programowe i zaczynają się personalne wycieczki. Niestety, czasem robią to w akompaniamencie rodziców, którzy sami zostali tak wychowani.
A czemu nie masz piątki ze sprawdzianu jak Karolek?
Ala jest taka grzeczna, dlaczego nie możesz być tak jak ona?
Takie niby “drobnostki” są wielkim ciężarem dla dzieciaka. To idealna okazja, żeby w głowie rozwinął mu się głosik “nie jestem wystarczającym człowiekiem” i potem stał się głosem tego dzieciaka porównanego do Ali czy Karolka. Takie toksyczne porównania, zabijają radość z sięgania do cudzych doświadczeń. Zamiast zaciekawienia sposobami na stoicki spokój czy skuteczną naukę, młody człowiek czuje, że jest przegrywem życiowym. Że jego los jest zdeterminowany do końca i nie ma szans na poprawę.
Z pojedynczych porównań robi się cała góra niedoskonałości, które potem zaczynamy sobie wytykać. Co gorsza, zaczynamy je widzieć tam, gdzie ich nie ma!
Zdrowe porównywanie kończy się, gdy zaczyna się ocena.
Bardzo celnie opisała to Anna Ciarkowska w swojej książce Pestki. Jeśli nie planujecie jej przeczytać, to polecam chociaż posłuchać jej fragmentów na Instagramie Igi Chmielewskiej (dziewczyny od Bardzo Brzydkich Rysunków).
Miałam taki krytyczny moment, że porównywałam się z praktycznie każdym, z kim tylko przecięłam szlaki. I to była taka dzika mieszanka porównywania się w dół i w górę. Byłam dobrą uczennicą i ludzie byli raczej porównywani do mnie, jako do wzoru. Z drugiej strony sama porównywałam się i oceniałam względem ludzi, których uważałam za lepszych od siebie. Trudno się o tym mówi, ale czułam jednocześnie wyższość nad innymi i że przy pewnych osobach jestem gównem. Serio, chora akcja. Aż pewnie ciężko się tego słucha. Biedna, okropna Magda z przeszłości.
Czy da się zupełnie przestać porównywać do innych?
Wydaje mi się, że nie. Za to możemy zredukować częstotliwość porównywań do takich, które są zdrowe, budujące. Możemy sprawić, by miały w sobie dozę racjonalności. Albo przynajmniej gdy wpadniemy w jakiś dołek, żebyśmy potrafili podnieść się z niego z siłą racjonalnych argumentów. Wiele osób musi się nauczyć zdrowego porównywania, bo przez kilkanaście-kilkadziesiąt lat życia poznawali tylko tę niezdrową formę. I na dodatek to wręcz nawyk, do którego wracają z automatu. Bo jest znajomy i bliski. To trudna i mozolna droga, ale możliwa do pokonania.
I tu od razu wchodzi druga część mojego zestawu ratunkowego: AKCEPTACJA. Akceptacja tego, że nie da się wytępić porównań do zera. Akceptacja faktu, że będziemy mieć wzloty i upadki w porównywaniu się, nawet jeśli nam się wydawało, że mamy już wszystko ogarnięte. Gdy przestajemy sobie wypominać każde najdrobniejsze potknięcie, możemy aktywnie przeciwdziałać niezdrowemu porównywaniu się.
ABC zdrowego porównywania się do innych
Znasz już genezę i rozumiesz potrzebę akceptacji, zatem czas na DZIAŁANIA warte wdrożenia. Zanim się porównamy, warto zadać sobie dwa szalenie ważne pytania: Po co się porównuję? i Dlaczego się porównuję? Z pozoru są bardzo podobne, ale dają zupełnie różne odpowiedzi.
“Dlaczego” wskazuje, jaki jest cel Twojego porównywania się. Dzięki niemu możesz zastanowić się, co chcesz osiągnąć porównując się do drugiej osoby. Z kolei “Po co” pozwala zrozumieć jakie są Twoje potrzeby – czego Ci brakuje, że chcesz sięgnąć po narzędzie, jakim jest porównywanie się. Udzielając sobie odpowiedzi na te pytania, nadajemy znaczenie i wartość porównaniu. Dzięki nim możemy sprawdzić, czy patrzymy na czyjeś rysunki, bo to będzie przydatne przy tworzeniu naszej sztuki, czy mamy jakiś racjonalny powód. Bo gdy odpowiemy sobie na te pytania może się okazać, że chcemy tylko podświadomie dowalić sobie porównaniem. Albo w drugą stronę: pompujemy ego odnosząc się pogardliwie do innych ludzi – to też jest bardzo niefajna sytuacja.
Jeśli chodzi o twórczość i kreatywność, gdy porównywanie zaczyna uderzać do głowy, staram się zadać sobie jeszcze poniższy zestaw pytań pomocniczych. Czy:
- ten drugi twórca ma większe doświadczenie?
- ukończył w przeciwieństwie do mnie jakieś artystyczne kierunki?
- większe zaangażowanie na social mediach tej osoby nie wynika przypadkiem z tego, że ma więcej czasu?
- może być tak, że ta osoba spędziła więcej czasu ode mnie na doskonaleniu swoich umiejętności?
- jest coś, czego mogę nauczyć się od tej osoby? Sposobu prowadzenia konta na Instagramie? Może warto spróbować odtworzyć technikę, jakiej używa? Ej, a może nie zaszkodzi zapytać o coś, żeby podciągnąć się w swojej twórczości?
A jeśli czujesz, że porównanie bierze nad Tobą górę, warto zwrócić się do zaufanej osoby, żeby to ona zadała nam te pytania. Nie ma się czego wstydzić, bo im szybciej zaczniemy udzielać odpowiedzi, tym łatwiej będzie utrwalić zdrowy schemat i sami będziemy w stanie wdrożyć kroki zapobiegawcze.
Twój najlepszy przyjaciel
Gdy nie mamy nikogo w zasięgu ręki czy Messengera, fajną strategią jest traktowanie się jak przyjaciela. Czasem gdy odwala mi porównawcza palma, zaczynam mówić do siebie tak, jak do bliskiej mi osoby. Zmieniam ton na łagodniejszy, odcinam wewnętrznemu krytykowi zasilanie i zastanawiam się, czy to porównanie ma mi przynieść jakąkolwiek korzyść. W takich chwilach próbuję też porównywać się do samej siebie, na przykład zwracając uwagę jak polepszyły się moje kolaże na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. A jeśli nie zauważam żadnego postępu w porównaniu z przeszłością, zastanawiam się dlaczego go nie poczyniłam. Może tak naprawdę nie chcę robić danej rzeczy? Może zaczęłam coś robić tylko dlatego, że wydawało mi się fajne, a nie z potrzeby serducha? A może wzięłam na siebie zbyt wiele?
Drugim, bardzo ważnym aspektem zdrowego porównywania się jest brak tolerancji dla oceniania się. Gdy do porównania dołącza zupełnie niepotrzebna krytyka naszej pracy, jesteśmy na przegranej pozycji. Przestajemy sięgać po korzyści dla siebie, a zaczynamy wytykać sobie niedociągnięcia.
Często skupiamy się na tym, czego chce od nas otoczenie, co powinniśmy robić. A nie nad tym, czego MY chcemy. Zbyt rzadko myślimy nad rzeczami, które sprawiają, że jest nam dobrze ze sobą. A bardzo łatwo jest wpaść w spiralę porównań gdy nie wiemy, czego chcemy od życia. Przecież naokoło jest tyle różnorodnych często sprzecznych standardów. A gdy się błąkamy, one wyciągają po nas swoje łapska. Dlatego zadawanie sobie pytań i introspekcja są tak kluczowe.
Wszyscy coś osiągają, a Ty stoisz w miejscu – porównywanie się a nagonka na rozwój
Chcę jeszcze poruszyć jedną, bardzo ważną kwestię. Na Instagramie dostałam od obserwatorów pytanie, jak nie czuć presji, kiedy wszyscy naokoło prą do przodu, podczas gdy ja stoję w miejscu. To bardzo ważna umiejętność, jeśli chcemy ze spokojną głową egzystować w przestrzeni internetowej. Są środowiska, które będą Ci wmawiać, że jeśli się nie rozwijasz, to się cofasz. Uważam, że takie niewinne z pozoru hasła są bardzo szkodliwe. Bo bardzo łatwo uzależnić wtedy swoje poczucie wartości od dokonywanych osiągnięć. A to jest już mocny i szkodliwy absurd – mamy wartość z samego faktu bycia istotami ludzkimi. Ludzie którzy cisną rozwój i bycie w ciągłym pędzie narzucają innym swoje tempo. Jest po prostu niemożliwe, żebyśmy wszyscy uczyli się nowych rzeczy, rozwijali i pracowali w identycznym czasie. Trzeba mieć tego świadomość, zanim spojrzymy na innych i przerazimy się, że stoimy w miejscu. Może właśnie potrzebujemy oddechu?
Rozwój z głową
Oczywiście rozwijanie się jest bardzo szlachetne – o ile wiemy, w jakim celu chcemy ukierunkować nasze wysiłki. Wracamy tu do wcześniejszego punktu, czyli do rozważnego porównywania się: pytań dlaczego i po co oraz powstrzymywania się od oceny.
Kiedy szlifujemy siebie tylko przed strachem, żeby się zaliczyć regresu, to gdzie w tym jest jakiś głębszy sens?
Zanim się w coś zaangażujemy warto przeanalizować, czy rzeczywiście chcemy podejmować wysiłek w tym kierunku. Ponadto należy pamiętać, że ludzie których obserwujemy w internetach pokazują maleńki skrawek swojej rzeczywistości, która prawie na pewno nie jest tak różowa i produktywna.
W internecie można natknąć się na masę ludzi, którzy bardzo chętnie dzielą się swoją wiedzą. To zazwyczaj osoby, które są naprawdę dobre w tym co robią i nie muszą zasłaniać swoich braków wywyższaniem się. Nie powiedzą Ci, żeby się rozwijać na oślep. Raczej zachęcą Cię, żeby robić to po swojemu. Żeby przyglądać się sobie, a później poszukać własnej drogi, w zgodzie ze swoją osobowością.
Zazwyczaj lepiej nie brać niczego do siebie. Ale w tym przypadku serdecznie polecam wziąć sobie tę postawę do serca i umysłu, i… po prostu być dla siebie dobrym. W pierwszej kolejności zastanów się, czego chcesz. Dopiero później podpatruj innych, żeby czerpać coś dla siebie.
Jeśli chcesz posłuchać o kreatywności z bardziej narzędziowej strony, polecam Ci przeskoczyć do wcześniejszego podcastu, który jest soczystym kawałkiem wiedzowego steku/tofu o kreatywności. To wywiad z Andrzejem Tucholskim. Dostaniesz w nim całą skrzynkę z narzędziami do zbudowania nawyku kreatywności.
==Słuchaj wywiadu o kreatywności z Andrzejem Tucholskim tutaj!==
Jedzcie owoce sezonowe, uważajcie na przejściach i pamiętajcie, że Tzolk’in to super planszówka. Takie 8/10.
Miłego i cześć! ♡


Cześć! Tutaj Magda i Tomek. 👋
Jesteśmy parą przedsiębiorców. Uczymy (bez kija w 🍑), jak zarabiać na produktach edukacyjnych. Magda specjalizuje się w marketingu i sprzedaży produktów edukacyjnych. Tomek odpowiada za technikalia i zarządza projektami. Gdy połączyliśmy nasze supermoce, w pierwsze 2 lata wspólnej pracy wygenerowaliśmy ponad 1 mln złotych przychodu. Na tej stronie dzielimy się naszą wiedzą i doświadczeniem ze sprzedaży cyfrowych produktów edukacyjnych (od e-booków po szkolenia online). Edukujemy o różnych etapach tej ścieżki: od poziomu „dopiero buduję pozycję speca” poprzez wymyślanie produktów edukacyjnych i testowanie ich, aż po sprzedawanie. W produktach edukacyjnych jara nas to, że pozwalają odbiorcom inwestować w siebie. I rozwiązują problemy, dzięki czemu życie/praca klientów staje się lżejsza, bardziej efektywna, a nawet przyjemniejsza. Duuużo śmieszkujemy. Nie lubimy sztywnej biznesowej gadki. Jesteśmy zakochani w kocurach 🐈 (w kotkach też, ale „kocur" to piękne słowo).
Chcesz z nami pogadać?
💌 [email protected] / [email protected] IG: @burzawmozgu

Cotygodniowe listy o budowaniu i sprzedaży produktów edukacyjnych. BEZ lania wody. Bezpłatnie. Co piątek o 17:00.