Notifikacje Chcesz nauczyć się pisania sprzedażowego?Sprawdzam! Notifikacje

Jak ZGODNIE Z PRAWEM sprzedawać PRODUKTY CYFROWE? | Kasia Krzywicka

Gdy chcemy zarabiać na wiedzy online, musimy zadbać o kilka prawnych aspektów. W tym odcinku rozmawiam z prawniczką specjalizującą się w działalności online. Opowie ona, o co trzeba zadbać, żebyśmy mogli spać spokojnie, że nasza działalność jest zgodna z literą prawa.

Jak ZGODNIE Z PRAWEM sprzedawać PRODUKTY CYFROWE? | Kasia Krzywicka

Magda Owsiany

Opublikowano: 17 listopada 2023

48 minut czytania

  • Udostępnij:
Jak ZGODNIE Z PRAWEM sprzedawać PRODUKTY CYFROWE? | Kasia Krzywicka
Listen to „Jak ZGODNIE Z PRAWEM sprzedawać PRODUKTY CYFROWE? | Kasia Krzywicka” on Spreaker.

Kasia Krzywicka – adwokatka, przedsiębiorczyni i edukatorka prawnicza. Prowadzi kancelarie adwokacką oraz platformę z materiałami edukacyjnymi i szablonami dokumentów dimotely.pl, autorka kursów online, w tym dotyczących prawnych aspektów sztucznej inteligencji, gospodyni podcastu Przepis na eCommerce oraz początkująca youtuberka.

? Linki z odcinka:
Odcinek o META ADS z Joanką Stefaniak

? Gdzie znajdziesz Kasię?:
Podcast: https://podtail.com/en/podcast/przepis-na-e-commerce/
YouTube: https://www.youtube.com/@kasiakrzywicka1449
Sklep: https://dimotely.pl/
Strona www: https://krzywicka.pl/
Instagram: https://www.instagram.com/krzywicka_pl/
LinkedIn: https://www.linkedin.com/in/katarzyna-krzywicka/

? Transkrypcja:

Prowadząca: Magda Owsiany
Gościni: Kasia Krzywicka

Magda: Witam cię w podcaście Zarabiaj na wiedzy. Nazywam się Magda Owsiany. Ja i moi goście podsuniemy ci pomysły, jak wymyślać, testować, tworzyć i sprzedawać produkty edukacyjne. Robię ten podcast z myślą zarówno o osobach, które dopiero badają, jak opakować wiedzę w produkt, jak i tych, które chcą zwiększyć sprzedaż i rozbudować ofertę. Gdy chcemy zarabiać na wiedzy online, musimy zadbać o kilka prawnych aspektów. W tym odcinku rozmawiam z prawniczką specjalizującą się w działalności online. Opowie ona, o co trzeba zadbać, żebyśmy mogli spać spokojnie, że nasza działalność jest zgodna z literą prawa. Cześć, Kasia. 

Kasia: Cześć, Magda. 

Magda: Dzisiaj porozmawiamy na temat prawnego aspektu zarabiania na wiedzy, więc na dobry początek opowiedz nam, kim jesteś i czym się zajmujesz. 

Kasia: Tak jak już powiedziałaś i myślę, że nasi słuchacze zdążyli wyłapać, nazywam się Kasia i na nazwisko mam Krzywicka, i zajmuję się przede wszystkim prowadzeniem kancelarii adwokackiej, ale także mam swoją platformę e-commerce’ową Dimotely oraz jest tam dużo produktów, które są szablonami dokumentów, jakimiś wzorami do wdrożenia już teraz tutaj, po prostu kopiuj i wklej. Jest tam też kilka e-booków dotyczących między innymi prawnych aspektów e-mail marketingu, ale jest tam także sporo takich materiałów edukacyjnych, takich szkoleń dotyczących prawnych aspektów chociażby sztucznej inteligencji. Więc to są te tematy, wokół których się obracam. Tak samo jeżeli wspieramy naszych klientów w kancelarii, w ramach naszej działalności takiej one-to-one, to wspieramy także w tym zakresie, czyli jest to i sztuczna inteligencja, i jest to newsletter, praca na ogromnych bazach danych, są to umowy, RODO, spółki, tak że wszystko to, co dotyczy naszych przedsiębiorców. Ale z pewnością takim punktem wspólnym i jednej mojej działalności, czyli tej kancelaryjnej oraz tej online, wspólnym punktem jest to, że każdy z naszych przedsiębiorców zarabia w internecie. Czyli wszyscy, rynkiem jest tutaj internet, jakiś kawałek, albo na LinkedInie, albo na stronie internetowej, albo jakieś ogromne bazy danych, albo właśnie Instagram, albo YouTube. Tak że to z pewnością jest taki punkt wspólny wszystkich moich działań w internecie. Czyli obracam się głównie z osobami, które w tym internecie tworzą, są obecne, i przede wszystkim zarabiają. 

Magda: To bardzo dobrze się składa, bo załóżmy, że chcę założyć sklep, w którym będę sprzedawać kursy online i e-booki. To są takie najpopularniejsze typy cyfrowych produktów edukacyjnych. O jakie dokumenty muszę zadbać, żeby mój sklep był zaopiekowany od strony prawnej? 

Kasia: To z pewnością taką podstawą będzie polityka prywatności i regulamin sprzedaży. To jest taki duet, taki must have, ale od tego się tak naprawdę wszystko zaczyna, bo poza tymi dokumentami należy zadbać też o sam wygląd naszego sklepu, czyli na przykład w stopce strony powinny być te dokumenty umieszczone. W stopce strony powinna być informacja, kto jest sprzedawcą, ale nie napisana w ten sposób: Kasia Krzywicka, tylko napisana w taki formalny bardziej sposób, czyli jakieś numery identyfikujące mnie jako przedsiębiorcę. Jeżeli prowadzę w ramach działalności nierejestrowanej, to tutaj będzie to adres zamieszkania albo być może jakiś adres biura, w którym prowadzę tę swoją działalność. Więc to są takie istotne aspekty, na które także należy zwrócić uwagę, czyli sam wygląd tej strony internetowej, to żebyśmy napisali, w jaki sposób z nami się można skontaktować. Jak to już mamy załatwione, to teraz trzeba się zastanowić nad tym, z jakich konkretnie narzędzi marketingowych korzystam, bo być może istnieje u mnie uzasadniony powód do opracowania polityki cookie. Ja na przykład na swojej stronie nie mam wdrożonego nawet Google Analytics, ale politykę cookie mam osobną, dlatego że mam na kilkanaście stron napisane wszystkie pliki cookie, które są obecne na mojej stronie. Więc jak sobie moją stronę porównacie z jakimś hulającym e-commerce’m, to z pewnością tych plików cookie jest razy dziesięć albo jeszcze więcej. Więc ta polityka cookie coraz bardziej staje się takim dokumentem, który jest potrzebny, dlatego że nam po prostu by bardzo wprowadzał w duży chaos politykę prywatności, która jest i tak sama w sobie całkiem złożonym dokumentem na kilka czy kilkanaście stron A4. Więc to z pewnością, myślę, że nad tym także się trzeba zastanowić, czyli nad polityką cookie. Kolejny dokument to polityka czy regulamin opinii. Jeżeli umieszczamy na swojej stronie jakieś opinie i dodatkowo je weryfikujemy, czyli nie osadzamy wszystkich opinii, tylko na przykład sprawdzamy, co tam ktoś nam napisał, czy tę opinię publikujemy, czy też nie i podejmujemy tutaj jakieś decyzje, które sprawiają, że tak naprawdę te opinie przechodzą przez nasze sito, czyli tak naprawdę 100% przedsiębiorców, z którymi ja mam do czynienia, bo nikt nie publikuje wszystkiego, wówczas mamy potrzebę sporządzenia takiego dokumentu, w którym wskażemy, w jaki sposób są te opinie publikowane na naszej stronie, jakim kluczem się kierujemy, w jaki sposób wybieramy te opinie. I taki dokument wyjaśniający nazywamy polityką opinii, czy też regulaminem opinii, i dobrze umieścić ten dokument w mojej ocenie jako osobny, dlatego że pamiętajmy, że bardzo często przy sprzedaży na przykład kursu online, my mamy taką usługę, możemy to powiedzieć, ciągu, czyli ktoś u nas kupuje kurs, za tydzień otrzymuje nowy moduł, ten kurs na przykład trwa trzy miesiące, później są jakieś live’y i tak dalej. Jak zaczniemy zmieniać regulamin w trakcie trwania tej usługi, to być może zaistnieje konieczność poinformowania te osoby o zmianach regulaminu. Te osoby mają stosowne prawa, z których mogą skorzystać, jeżeli zmianie ulega umowa, która ich łączy. Jeżeli coś się zmienia w trakcie tej ich usługi, to po prostu musimy o tym poinformować. I dodatkowo jeszcze o prawach, które przysługują tym osobom w ich konkretnym przypadku. Natomiast regulamin opinii to się bardzo często zmienia, prawda? No bo na przykład skorzystamy z innego narzędzia. No i wtedy naprawdę taką kwestią niekomfortową dla przedsiębiorcy jest cały czas zmiana tego regulaminu, pytanie o jeszcze jakieś zgody, czy możliwości wypowiedzenia tych umów dla naszych odbiorców. Więc tutaj dlatego ja rekomenduję stworzyć to w osobnym dokumencie. No ale to nie wszystko, bo wiesz, trzeba się też przyjrzeć całej swojej ścieżce przy zakupach. Temu, czy mamy tam spełnione obowiązki informacyjne, temu na przykład, czy mamy tam podlinkowane dokumenty prawne, czy ta osoba może sobie do nich zajrzeć. Tak że to jest taki proces sprzedaży, to są oczywiście dokumenty, to jest oczywiście mailing do tej osoby, to jest wygląd naszej strony, to są dodatkowe dokumenty, jak polityka cookie czy też polityka opinii, ale to będzie także, pamiętajmy o tym, sam proces zakupowy, bo bardzo często przedsiębiorcy, to jest podstawowy błąd przy sprzedaży cyfrówek, mają wszystko napisane w regulaminach, bo sobie albo tam wygenerowali, albo trochę skopiowali, albo od kogoś kupili, albo zamówili. No i w tych regulaminach jest wszystko pięknie napisane, że potrzeba poinformować osobę, która kupuje u nas e-booka czy też kurs online, że traci swoje prawo do odstąpienia w ciągu 14 dni od umowy, podczas gdy w procesie zakupowym nie ma tego checkboxa. I tak naprawdę my nie zdobyliśmy tej zgody, nie poinformowaliśmy tej osoby o tym, więc musimy przyjmować zwroty. Więc to jest taki typowy błąd, który wydaje się być gdzieś tam nieznaczący, ale mi się zdarzały takie historie, zwłaszcza u takich debiutujących przedsiębiorców, gdzie po prostu te zwroty były przyjmowane właśnie z powodu braku tak naprawdę checkboxa. Więc ten proces, chciałabym, żebyśmy tak myśleli bardziej holistycznie o tym, to naprawdę nie jest nic trudnego, bo to nie zajmuje wiele czasu, ale nawet warto się zgłosić do prawnika o taki audyt raz na jakiś czas tego naszego procesu, czy tam są wszystkie checkboxy, wszystkie regulaminy podlinkowane. I naprawdę myślę, że to jest takie blokujące też przekonanie, że przyjdzie prawnik, i da nam 15 checkboxów, i obniży nam konwersję o 48% przez to. Ale myślę, że to tak nie do końca jest, bo właśnie potem niestety czasami musimy te zwroty przyjmować, zupełnie przecież nieuzasadnione przy produktach elektronicznych, w mojej ocenie przynajmniej. Więc warto na to zwrócić uwagę. 

Magda: Wspomniałaś o plikach cookies. Czym one są? 

Kasia: To są takie ślady internetowe, zostawiane przez użytkowników naszych stron internetowych czy stron zewnętrznych, bo mamy pliki cookie wewnętrzne i zewnętrzne. To jest taki ich główny układ. I my mamy obowiązek poinformować te osoby, i przede wszystkim mamy obowiązek zapytać, czy ta osoba życzy sobie te pliki cookie ponad te, które są absolutnie obligatoryjne. I teraz bardzo często, jak sobie wchodzicie na strony internetowe, to widzicie taki złożony alert plików cookie, prawda? I tam musicie sobie odklikać, czy chcecie właśnie coś ponad tymi obligatoryjnymi, czy chcecie marketingowe, analityczne i tak dalej. Tutaj też u moich przedsiębiorców zawsze trwa długa dyskusja, czy można użyć słowa „śledzący”, czy nie ma jakiegoś synonimu, no bo „śledzący” to takie trochę słowo pejoratywnie kojarzące się, że ja tam śledzę kogoś, stalkuję. No ale jednak pliki cookie to jest naprawdę ogromne narzędzie. Myślę, że o tym możemy w ogóle nagrać osobny podcast. I o tym, dlaczego ustawodawca unijny coraz większą uwagę poświęca na te pliki cookie. Coraz więcej mamy tutaj pewnych ograniczeń, bo jest to naprawdę narzędzie do stworzenia bardzo skrupulatnego profilu marketingowego. 

Magda: Okej, czyli zdecydowanie trzeba zadbać o zaopiekowanie się, żeby poinformować odbiorców o tych wszystkich rzeczach, bo powinni o tym wiedzieć, jakie informacje pozyskujemy. A czy jeśli chcemy zadbać sobie o te wszystkie dokumenty, to czy warto korzystać z bezpłatnych szablonów, na przykład polityki prywatności czy regulaminu sklepu, które możemy znaleźć w internecie? Psst! Dziękuję, że słuchasz tego podcastu. Jeśli podoba ci się ten odcinek, oceń go w swojej aplikacji do słuchania podcastu. To mogą być na przykład gwiazdki dla całego podcastu na Spotify albo opinia w Apple Podcasts. Wracamy do treści odcinka. 

Kasia: Wiesz co, ja nie widziałam tych bezpłatnych, ale domyślam się, że są takie dokumenty. Też tworzyłam sobie sama na własne potrzeby w generatorach. Tworzyłam sobie też przy narzędziach AI i sprawdzałam te dokumenty. No na pewno one nie są pełne, a poza tym bardzo często, na przykład ostatnio miałam taką sytuację, że przyszedł do mnie klient, który stworzył sobie kopię moich własnych dokumentów od swojego kolegi i następnie dopasował sobie je do swojej sytuacji prawnej. I jego dopasowanie polegało na zmianie nazwy firmy tak naprawdę. I nagle się okazało, że ten klient, który się właśnie pojawił tutaj u nas w kancelarii, że on tak naprawdę nie tworzy bardzo prostego modelu, tylko to jest market place i te dokumenty są w ogóle niedopasowane. I teraz u nas to trwało kilka dni w ogóle zrozumienie modelu tego klienta, i czytanie dokumentów, bo to były tak niezharmonizowane dwie struktury, że bardzo trudno było się w tym wszystkim odnaleźć. I z pewnością w tych dokumentach, które są generowane, przynajmniej z tych, których ja korzystałam, tam są niepełne informacje. Czyli na przykład polityka prywatności to jest spełnienie obowiązku informacyjnego, a treść obowiązku informacyjnego jest zawarta w artykule 14 albo 15 RODO, więc tutaj to nie jest duża dowolność. Tam po prostu mają się znaleźć pewne informacje. I w tych generatorach tych informacji brakuje. Być może one się będą doskonalić i być może będzie lepiej, ale ja na 100%, jeżeli korzystałabym z takiego dokumentu, to zgłosiłabym się do prawnika po audyt, czyli poprosiłabym o sprawdzenie, o zweryfikowanie, czego ewentualnie w tych dokumentach brakuje, bo mogą się pojawić tutaj braki. I pamiętajmy o tym, że my obecnie mamy do czynienia z klientem, konsumentem coraz bardziej świadomym, coraz bardziej dojrzałym. I ludzie naprawdę na to zwracają uwagę. No dość powiedzieć, że kiedy ja robię na przykład audyt sklepu e-commerce’u i wchodzę na politykę prywatności, która ma na przykład stronę albo pół, a na przykład pan sprzedaje kurs online dla dzieci poniżej 13 roku życia, no to już tutaj zapala mi się czerwona lampka, a dużo jest takich sytuacji. I klientom też się zapala, poza tym klientami są często prawnicy. Do mnie bardzo dużo marek premium przychodzi po wsparcie właśnie po takiej dyskusji mailowej z prawniczką, która była też klientką sklepu czy prawnikiem, więc myślę, że nie warto ryzykować, zwłaszcza że te szablony dokumentów to naprawdę nie są jakieś ogromne wydatki, a tam mamy wszystko wyjaśnione, wytłumaczone. Dodatkowo możemy jeszcze poprosić o ten audyt. Tak że wydaje mi się, że to jest naprawdę dostępne. 

Magda: Czyli jeśli już korzystać z jakichś szablonów, to raczej od prawników. A jeżeli chcemy sobie wykorzystać bezpłatny szablon gdzieś dostępny w internecie albo wygenerować sobie politykę prywatności z pomocą AI, to lepiej to jednak skonsultować z osobą, która się na tym zna i siedzi w temacie. 

Kasia: Tak, audyt jest konieczny, uważam, w tym drugim wypadku. 

Magda: Skoro już wspomniałyśmy o AI, to teraz jest taka sytuacja, że wiele osób posiłkuje się treściami lub grafikami wygenerowanymi przez właśnie sztuczną inteligencję. Czy gdy na podstawie naszych wytycznych sztuczna inteligencja wytworzy sobie jakieś treści, to czy one są wtedy, że tak powiem, nasze? Czy mamy do nich prawa autorskie? 

Kasia: Tutaj sytuacja jest skomplikowana i dzieli się na takie trzy główne stanowiska, które ja pokrótce omówię, i powiem, dlaczego sytuacja nie jest rozstrzygnięta w sposób czarno-biały. Generalnie prawo nie nadąża za technologią i mamy ogromny problem, jeżeli chodzi o prawa autorskie. I wiele firm, wiele naprawdę ogromnych zamawiających, czyli firm na przykład dużych agencji marketingowych czy też klientów, przede wszystkim myślę, że klientów, nawet sobie w umowach zapisuje w tym momencie już takie wytyczne, aby nie korzystać z narzędzi AI, bo po prostu nie mamy takiego zaufania pełnego do jeszcze tego sektora. I ten brak zaufania wiąże się też z brakiem takiej stabilnej sytuacji prawnej. A jak bardzo ona jest niestabilna, to wystarczy o tym powiedzieć, że twoje pytanie, tak naprawdę bohaterami twojego pytania są trzy osoby. Pierwsze to jest, osoby, jeśli można tak powiedzieć, to jest oczywiście platforma, która nam zapewnia jakieś narzędzie. Weźmy sobie na przykład Stable AI, czyli platformę, która nam wszystkim udostępnia narzędzie Stable Diffusion. I mamy tutaj platformę, mamy tutaj użytkownika, czyli autora prompt, osoby, która się zarejestrowała i sobie korzysta, i oczywiście chce sobie wykorzystać w użytku komercyjnym, prowadzi sobie markę osobistą, konto firmowe, i chciałaby korzystać z tego dobrodziejstwa, które nam zapewnia Stable Diffusion. No i teraz mamy też jakichś autorów, ludzi, osoby, dziennikarzy, ilustratorów, na których pracach te narzędzia AI sobie trenowały. I mamy takie trzy grupy. I każda z tych grup ma zupełnie inną opinię na temat prac generowanych przez AI. Co do zasady firmy, czyli właśnie duże platformy twierdzą, że tak naprawdę to albo nie powstaje w ogóle utwór, bo AI nie może być autorem, a jeżeli powstaje, to tak naprawdę platformy AI, czyli ci wszyscy dostawcy narzędzi, są właścicielami i udzielają licencji niewyłącznej użytkownikom. Autorzy oczywiście, na których te wszystkie narzędzia sobie trenowały, przede wszystkim nie zgadzają się z tym treningiem za darmo, czyli twierdzą, że tak naprawdę te narzędzia AI to jest kolaż XXI wieku, à propos, i że wówczas, żeby powstawały takie prace, potrzebna jest ich zgoda, że narzędzia AI trenowały na ich pracach. Wobec powyższego oni potrzebują otrzymać stosowne wynagrodzenie. Czyli sam trening. Na to na przykład niektórzy dostawcy usług czy też narzędzi AI mówią, że sam trening jest jak najbardziej legalny. To jest zgodne z prawem, że narzędzie AI sobie trenowało, natomiast to, co ty zrobisz ze swoim promptem i z jego efektem raczej, to już jest sprawa użytkownika, to już tutaj umywamy ręce. No i niestety powstają takie pozwy albo nawet groźby różnych postępowań sądowych przez osoby, które uważają, że tutaj platformy jednak dokonały pewnych nadużyć. Jedną z takich osób jest na przykład Sarah Silverman, to jest taka ostatnia sprawa z wakacji. Jest to autorka, która właśnie oskarża platformy OpenAI o to, że tutaj trenowały te narzędzia na jej danych i że ona nie otrzymała z tego tutaj żadnego wynagrodzenia, i nie odbyło się u to na zasadzie jej zgody. Więc widzimy, że jest coraz więcej takich sytuacji. Oczywiście platformy, które dostarczają narzędzi dotyczących grafiki, to jest bardzo podobne. Też tutaj mamy już dosyć zaawansowane nawet postępowania sądowe. Na razie jeszcze bez efektów, ale będziemy to obserwować. No i są oczywiście użytkownicy, czyli użytkownik przede wszystkim, jak wydawaliśmy nasz kurs właśnie dotyczący wykorzystywania AI w marketingu, ale właśnie z tym aspektem prawnym, to użytkownicy naszego kursu, osoby, które się zapisały, podkreślały, że one ukończyły bardzo często jakieś kursy, zapłacili za to, żeby pisać odpowiednie prompty. Więc skoro podjęli jakąś pracę i ważna jest ta jakość tego polecenia, które dodajemy do Midjourney, do Stable AI, czy też do czata GPT, albo jakiegokolwiek innego narzędzia AI, Canva Magic, to jest tak naprawdę ich jakaś umiejętność, doświadczenie, praca, i wówczas ten efekt należy do nich, albo jeżeli nie do nich, to do nikogo w takim razie, i mogą sobie z tego dowolnie korzystać. Więc mamy takie trzy główne, trzech głównych bohaterów i każdy z nich ma w jakimś stopniu rację, tylko właśnie z pewnością my jako użytkownicy takich narzędzi musimy sobie gdzieś tam się zastanowić nad tym, jak możemy zminimalizować ryzyka prawne albo je wykluczyć, jeżeli to możliwe. No i z pewnością korzystanie z narzędzi AI w taki sposób, że wpisuję sobie prompt, a potem już w ogóle go nie zmieniam, tylko wrzucam go na przykład na swoją stronę internetową jako opis produktu, może być bardzo zgubną praktyką. Tak że ja bym nie traktowała narzędzi generatywnej sztucznej inteligencji, bo jak mówimy o prawach autorskich, to poruszamy się w tym obrębie generatywnej sztucznej inteligencji, czyli jakiegoś tam małego kawałeczka tego naszego tortu całego, zwanego AI, no jednak bym nie korzystała w taki sposób. Tak że odradzam takie korzystanie właśnie w taki sposób, że kopiujemy i wklejamy, tak naprawdę z każdej platformy. 

Magda: Też jestem tego zdania. Generalnie to ja mam takie podejście, że zawsze mam jakieś uwagi do tych treści, które na przykład stworzy AI i muszę dodać coś od siebie. 

Kasia: Tak, tak, to jest dobra praktyka w mojej ocenie. No bo wiesz, no na razie nie mamy takich sytuacji, ale… No bo ja sobie tak myślę na zdrowy rozsądek, że jeżeli te platformy mają się rozwijać, to potrzebne jest zaufanie i stabilność. No i teraz jeżeli w zależności od tego, jak te pozwy wszystkie się skończą, które się obecnie dzieją, to możemy mieć taką sytuację, w której ludzie zaczną się bać korzystać z tych narzędzi AI. A poza tym zobacz, my tak naprawdę nie wiemy, na czym trenowały te narzędzia i skąd sobie wzięły daną treść, prawda? Skąd to jest, skąd to pochodzi? I może być tak, że to jest czyjaś jakaś tam ręka, noga, czy z jakiegoś tam innego obrazu i tak dalej cały element. Nie możemy tego wykluczyć. Nie możemy też wykluczyć plagiatów. Więc to są naprawdę duże zagrożenia. I potrzebna jest nam tutaj pewność prawa. I między innymi o tym jest AI Act, nad którym teraz debatuje…. Powstał taki trilogue polityczny, czyli trzy organy, instytucje unijne tutaj działają nad opracowaniem finalnej wersji AI Act, czyli pierwszego na świecie prawa dotyczącego w ogóle sztucznej inteligencji. No i jednym z wymogów tam jest właśnie podanie tych danych przez narzędzia, danych, na których pracowała ta sztuczna inteligencja, i pracowanie na legalnych źródłach. 

Magda: W ramach dzielenia się wiedzą też często wiele osób tworzy jakieś treści bardziej rozrywkowe, na przykład memy albo śmieszne filmiki. I ostatnio na Instagramie ogromną popularnością cieszą się rolki, w których pojawia się postać wycięta z popularnego filmu czy serialu, na przykład Pedro Pascal jedzący kanapkę, Jennifer Lawrence dukająca przez łzy – what do you mean? – czy prowadzący kultowego programu Top Gear, zanoszący się od śmiechu. Czy możemy wykorzystywać takie materiały, takie wycinki z filmów w swoich treściach, gdy dzielimy się wiedzą albo prowadzimy kampanię promocyjną dla produktu, gdy generalnie tworzymy treści do mediów społecznościowych? 

Kasia: Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona, bo tak naprawdę, jeżeli wykorzystujemy fragmenty jakiegoś teledysku czy znane sceny filmowe przecież bardzo często, no to my używamy fragmentu utworu, no bo bardzo często pod kątem prawnym mamy do czynienia z fragmentem utworu czy też filmu, teledysku, utworu muzycznego. No i żeby korzystać legalnie z takich fragmentów, no to potrzebujemy się schować pod parasolem ochronnym prawa cytatu bardzo często. I czy to jest realizacja prawa cytatu, jeżeli ktoś tworzy sobie rolkę, która często ma rozbawić, często jest takim lajkołapaczem na profilach, na mediach społecznościowych, bo wywołuje uśmiech, przez co ludzie odwiedzają nasz profil, lajkują i tak dalej, czyli to zaangażowanie powstaje, a profil przecież służy po to, żeby na przykład sprzedawać, edukować i sprzedawać swoją wiedzę, więc to też przez ten pryzmat, do jakiego celu został stworzony ten profil, trzeba spojrzeć. No i tutaj, jeżeli chodzi o prawo, to nie możemy za bardzo schować się pod tym płaszczykiem prawa cytatu, bo byłoby to spore nadużycie, bo nie mówimy tutaj o żadnej edukacji, nie mówimy o tym, że dokonujemy jakiejś polemiki z tym utworem pierwotnym, tylko po prostu chcemy wykorzystać istniejący trend do tego, aby podnieść sobie widoczność w social mediach. No nie ukrywajmy, taki jest cel tych wszystkich zabiegów. Ale z drugiej strony trzeba się zastanowić nad tym, jakie tutaj mamy ryzyko. Czy jest jakieś ryzyko, jeżeli my wykorzystamy sobie dany trend? Z pewnością, jeżeli wykorzystujemy sobie taki na przykład, bardzo często główny bohater „The Office” też jest bohaterem tych wszystkich rolek i śmiesznych materiałów, jeżeli sobie wykorzystujemy taki fragment serialu, to jest też z korzyścią dla osób, które produkują ten serial, dla aktorów. Teraz mamy bardzo popularny viral, czyli Beckham test, który sprawił, że serial w ogóle o Beckhamie na Netflixie zdobywa rekordową widownię, właśnie też przez te social media. Na TikToku filmy, w którym mamy fragment sceny, w której główni bohaterowie, czyli David Beckham oraz Victoria, wspólnie tańczą. I to jest taki film viralowy, gdzie inne pary podkładają się pod tą ścieżkę dźwiękową z Netflixa i także wykonują ten taniec. No to mamy tam filmy, które mają kilkadziesiąt, kilkanaście milionów odsłon. Czyli my mówimy o takich zasięgach. I teraz, czy twórcy Netflixa zgłoszą się do autora tej rolki, że tutaj mamy jakieś naruszenie, czy też mamy prawa do wizerunku? David Beckham czy Victoria Beckham, oni też często są na tych treściach. Wydaje mi się, że nie, dlatego że po prostu to jest sytuacja, na której większość osób zyskuje, czyli i twórcy tego serialu, i bohaterowie. Tworzy się treść viralowa i po prostu każdy na tym zyska. Natomiast wydaje mi się, że inaczej by wyglądała sytuacja i też inne mogłyby być roszczenia, jeżeli wykorzystywalibyśmy sobie to na przykład do jakiejś kampanii marketingowej albo do gry, na przykład jakiś taniec charakterystyczny, czy jakaś inna charakterystyczna sytuacja, właśnie wyjęta gdzieś tam z takich memów, które są bazowane na filmach, na teledyskach, czy też na utworach muzycznych, i na przykład użylibyśmy sobie to do projektowania gry. To wtedy zupełnie są inne roszczenia, więc jest inne też nasze ryzyko prawne. Więc odpowiadając na to pytanie, teoretycznie trudno powiedzieć, że korzystając z memów, działamy w ramach dozwolonego użytku, prawa cytatu. Tutaj też trzeba pamiętać o wizerunku, przecież my bardzo często wykorzystujemy wizerunek ludzi, którzy na tym wizerunku całkiem nieźle zarabiają. I ja na przykład nie korzystam z tego rodzaju treści na ten moment, właśnie z tych względów, ale myślę, że największa jest świadomość i świadome podjęcie decyzji, czy chcemy właśnie angażować tego rodzaju treści na swoim profilu, czy też nie. Ja, kiedy poruszałam temat na swoich social mediach, na swoim Instagramie właśnie tego viralowego wideo, to jeżeli chodzi o Davida Beckhama, czyli tak zwany Beckham test, pod takim hashtagiem to znajdziemy, to dużo osób mi pisało: no ale przecież to jest problem Instagrama, no bo tam jest ścieżka dźwiękowa Instagrama. Przecież Instagram czy tam TikTok daje nam tę ścieżkę dźwiękową. A to nie do końca tak jest, bo to dała jakaś tam osoba, twórca, który po obejrzeniu pewnie tego serialu, nagrał sobie ten fragment, bo tam jest jeszcze wokal Davida Beckhama, i nagrał sobie ten fragment, i następnie po prostu go upowszechnił na tej platformie naszej Instagramowej czy też TikTokowej. Więc to nie do końca tak wygląda, bo można z bardzo dużą łatwością i precyzją określić autora tego viralowego, może nie autora, ale osoby, która umieściła, osadziła to na naszych platformach w mediach społecznościowych. Bardzo prosta sprawa. Zatem nie do końca jest to problem Instagrama. To jest raczej wyzwanie dla nas i podjęcie takiej świadomej decyzji, czy godzimy się na to, czy też nie. A do użytku komercyjnego, to tutaj bardzo bym na to… do użytku komercyjnego mówię w takim sensie, że już nie wiem, wykorzystanie do kampanii, wykorzystanie na swoich stronach produktów, wykorzystanie tego właśnie w jakichś swoich produktach, jak na przykład gra czy usługach, no to tutaj bardzo na to bym już uważała, bo to jest trochę inne ryzyko niż osadzenie tego na przykład na swoim profilu na Instagramie. Chociaż nawet w tym drugim wypadku ryzyko też istnieje, bo nie możemy tego wykluczyć. Nie możemy wykluczyć sytuacji, że ktoś się teraz nie obudzi i nie zacznie tutaj dochodzić swoich praw. 

Magda: Jasne, czyli ostrożność przede wszystkim. 

Kasia: I też świadomość taka, żebyśmy podejmowali decyzje świadomie, bo to jest właśnie największy problem, że my korzystamy z jakiejś tam sytuacji, które są nie do końca czarno-białe pod kątem prawnym. I jeżeli robisz to, i bierzesz na siebie to ryzyko, że okej, ja wiem, że to właśnie tak wygląda, obserwuję to, sprawdzam, monitoruję, weryfikuję, jak to się zmienia, to jest w porządku, ale jak podejmujesz decyzje i bierzesz na siebie duże ryzyko, ale bez żadnej świadomości z tyłu, to tutaj mogą się zacząć spore problemy. 

Magda: Dokładnie. Omówiłyśmy już sklepy, porozmawiałyśmy też o mediach społecznościowych, to teraz przejdźmy do newsletterów, bo zarabianie na wiedzy bardzo często wiąże się z prowadzeniem i wysyłaniem newslettera. Jakie błędy widzisz najczęściej, gdy masz do czynienia z zapisem na newsletter u twórców naokoło ciebie? 

Kasia: No przede wszystkim najczęstszy błąd to jest taki, że na przykład… wczoraj to widziałam i zwróciłam uwagę akurat mojemu znajomemu, który udostępnił fragment swojego kursu online za darmo, to znaczy za zapis do newslettera, ale zaraz może się odniesiemy do tego „za darmo”, bo tak też robić nie należy, ja odradzam konstruowanie w ten sposób komunikatów sprzedażowych, jeżeli chodzi o zapisy do naszego newslettera, czy w ogóle powiększania bazy. Ale wracając na chwilę do tego znajomego, to po prostu zapis do newslettera brzmiał w ten sposób: zapisuję się do newslettera i akceptuję politykę prywatności i regulamin newslettera. To jest niewłaściwa zgoda marketingowa, bo ja później pytam tego znajomego: słuchaj, a do czego używasz tych maili? Nie no, ja nic nie sprzedaję tym ludziom. Aha, czyli po prostu wysyłasz im tego maila tylko po to, żeby wysłać im link do Vimeo, żeby sobie zobaczyli fragment twojego kursu online. No tak i za kilka miesięcy, jak będę sprzedawać, to wyślę maile sprzedażowe. No i właśnie tutaj jest ten problem. Nie możemy w ten sposób działać i zgoda marketingowa jest inaczej zbudowana. I ja w ogóle napisałam e-booka o tym, jak tworzyć zgody marketingowe na przykład do webinaru, do fragmentu kursu online, zgody tak po prostu, jeżeli ktoś się chce zapisać, zgody jeżeli oferujemy jakiś PDF, fragment jakiegoś innego utworu i tak dalej, bo przedsiębiorcy się tutaj gubią, przeklejają te zgody, tworzą niepełne zgody. Tak że to jest taki naprawdę podstawowy błąd, który jest nagminnie popełniany. To jest po prostu złe te pięć linijek dotyczących zgody. Brak na przykład poinformowania o tym, kto jest administratorem danych. Na przykład prowadzą koleżanki jakiś wspólny projekt i jest tam właśnie napisane coś takiego, podlinkowana polityka prywatności jednej koleżanki, podlinkowany regulamin drugiej, i ty nie wiesz, do kogo ten mail twój w ogóle należy. Tak że to są też takie podstawowe błędy, co mówiąc szczerze, mnie trochę martwi, no bo dzisiaj mamy takie narzędzia, jak ManyChat, mamy automatyzację, mamy w ogóle te bazy e-mail tak zaawansowane, zwłaszcza na przykład w ogóle w świecie e-commerce czy sprzedaży swojej wiedzy i możemy iść dalej już, prawda? I zdobywać więcej, i w ogóle wykorzystywać potencjał tych narzędzi. A my ciągle siedzimy w jakimś checkboxie, który jest źle napisany. A to nie jest tak naprawdę nic jakiegoś strasznie, niesamowicie trudnego. Więc chciałabym, i to jest takie moje marzenie i misja, żeby już przedsiębiorcy dobrze sobie pisali te checkboxy, żeby wszystko było tutaj bez zarzutu, i żebyśmy przechodzili sobie dalej do pracy na bazach danych, która jest naprawdę fascynująca. 

Magda: To trzymamy za to kciuki. Jeszcze mnie zastanawia jedna rzecz, bo też w niektórych newsletterach jest możliwość zapisania się tylko poprzez podanie swojego adresu e-mail, a w innych ten adres e-mail trzeba potwierdzić. Który ze sposobów jest prawidłowy? 

Kasia: Mówisz teraz o mechanizmie double opt-in, prawda? 

Magda: Tak, dokładnie. 

Kasia: Jeżeli chodzi o prawidłowy sposób i jeżeli mielibyśmy powiedzieć teraz, że zgodnie z ustawą taką i taką albo rozporządzeniem, to prawidłowy jest sposób A, a nieprawidłowy jest sposób B, to nie ma takiego aktu prawnego. Natomiast ja uważam, że double opt-in jest absolutnie konieczny i wszystkim moim klientom doradzam to rozwiązanie. I piszę też o tym w e-booku, i teraz o tym powiem, z trzech powodów. Z powodu przede wszystkim biznesowego, z powodu finansowego i z powodu prawnego, ale związanego z bezpieczeństwem. Powód finansowy jest taki, że jeżeli osoba, która wpisuje się do naszej bazy newsletter, nie potwierdzi nam maila, to wówczas jest ona w naszej bazie i bardzo często jest tak zwaną martwą duszą. Czyli jest to osoba, która sobie tam gdzieś zaistniała, ale przecież my nie wymagaliśmy od niej tego potwierdzenia zapisu. Wobec powyższego my płacimy za tak zwaną martwą duszę. No i teraz jak sobie budujemy tę bazę e-mail i ona już osiąga kilka, kilkanaście tysięcy czy kilkadziesiąt tysięcy osób wpisanych do naszego newslettera, to te koszty są naprawdę bardzo wysokie. I to jest istotne, że na przykład 25% naszej bazy to są tak zwane martwe dusze, więc z tego powodu chociażby oszczędnościowego, finansowego, powinniśmy moim zdaniem ten double opt-in wprowadzić. Powód biznesowy jest też taki, że bardzo często przedsiębiorcy mówią: no tak, ale wtedy ja nie mam zapisanych dziesięciu tysięcy osób do mojego newslettera, tylko sześć tysięcy albo siedem, no bo przecież te trzy tysiące osób, one się zapisały, ale one nie potwierdziły. No i teraz, jeżeli ty oferujesz zapis do newslettera na przykład za webinar, czyli dostęp do jakiejś treści, którą oferujesz, albo jakiegoś PDF, e-booka, nie wiem, jakiegoś szkolenia, audytu, no przeróżne tutaj mamy formy, i ta osoba nie wykazała się taką inicjatywą, żeby wejść w swój adres e-mail i kliknąć: potwierdź, no to jaką ty masz pewność, że ta osoba w ogóle będzie czytać inne twoje pozostałe maile, gdzie nic nie dajesz tak naprawdę poza treścią maila, skoro tutaj dajesz i treść, i PDF, albo jakiś webinar. W mojej ocenie to jest bardzo niskie prawdopodobieństwo, że ta osoba w ogóle się zainteresuje twoim mailem. I mało tego, nie uczysz tej osoby otwierania twoich maili, bo to jest w pewnym sensie też taka praca nad nawykiem. Okej, mam maila od Krzywickiej, klikam, otwieram. Więc to jest też bardzo ważne w mojej ocenie. I naprawdę nie przekonują mnie takie argumenty. I ja mam taką opinię, że taki argument bardzo często stosują przedsiębiorcy na początku swojej drogi pracy z bazą newsletter, że właśnie nie chcę tutaj stosować tego double opt-in, bo mi wtedy liczba osób, które są wpisane na mój newsletter, spada. No nie, bo to są bardzo często martwe dusze. Ktoś, kto nie otworzył twojego pierwszego maila, jakie jest prawdopodobieństwo, że otworzy dziesiąty, jedenasty, dwunasty i tak dalej? No to ryzyko jest tutaj wysokie, że jednak ta osoba nie będzie otwierała twoich maili. No i ostatni powód, czyli prawny, związany z bezpieczeństwem. Weźmy sobie taką sytuację możliwą, że na przykład sobie jest jakiś haker, albo na przykład jakiś nieuczciwy konkurent, albo ktokolwiek inny, kto sobie kupuje gdzieś tam na czarnym rynku, albo w ogóle kupuje sobie bazę maili gdzieś tam z Bangladeszu, i następnie wzbogaca tę naszą bazę newsletter o te maile na przykład z Indii, z Bangladeszu i tak dalej I wówczas my tak naprawdę mamy taką sytuację, w której niektóre przeglądarki, bardzo popularne, w momencie, w którym mamy bardzo dużo odbić takich maili, mogą uznać nas za osoby, które wysyłają spam. I po prostu to wpłynie na dostarczalność naszych maili w bardzo krzywdzący dla nas sposób. I bardzo często tutaj już nie ma drogi do uzdrowienia tej sytuacji, tylko po prostu trzeba zakładać nowego maila, i przepisywać bazę. Więc zastanówmy się tutaj nad tym, czy to jest warte zachodu i też myślmy tak właśnie strategicznie, i tak trochę dalej niż ten webinar i sprzedaż tego produktu. W dalszej perspektywie double opt-in jest naprawdę, uważam, nie żadnym przykrym obowiązkiem, a błogosławieństwem dla osób, które prowadzą bazę newsletter. A nie wiem jak ty, Magda, uważasz. Jestem ciekawa co ty myślisz na ten temat. 

Magda: Ja wszędzie mam double opt-iny. W sensie po prostu lubię mieć wszystko poukładane, żeby było tak jak należy, że tak powiem. A po drugie to rzeczywiście pomaga wyselekcjonować osoby, którym rzeczywiście zależy na naszych treściach. I dzięki temu ta jakość listy mailowej jest lepsza. Jeśli ktoś się tak impulsywnie zapisze, to później nie będzie na przykład takiej sytuacji, że ja płacę za tego subskrybenta, a on w ogóle nie wchodzi w interakcje z moimi treściami. I tu nie chodzi o to, że ktoś ma od razu ode mnie wszystko kupować po kolei, tylko nawet nie korzysta z tych bezpłatnych treści, które przygotowałam w ramach danego newslettera. Bezpłatnych, zero złotych. Bo w sumie to jest dobry moment, żeby poruszyć temat, dlaczego „za darmo” to jest niezbyt trafne określenie tego, w jaki sposób odbiorcy dostają dostęp do naszych treści na newsletterze. 

Kasia: To w ogóle nie jest trafne określenie, a tym bardziej stosowane w kampaniach marketingowych przez na przykład agencje. I może się to skończyć naprawdę poważnymi konsekwencjami prawnymi. I jest to sytuacja, w której my zaznaczamy, że dany dostęp do treści nie wymaga zapłaty pieniędzy pod warunkiem, że droga osobo, wpiszesz się do mojej bazy newsletter. Czyli zobacz, tak naprawdę doprowadzamy do sytuacji, w której my sobie możemy wycenić, ile jest wart mniej więcej adres e-mail w naszej bazie, ponieważ my mówimy tej osobie, że jeżeli chcesz, to zapisać się i otrzymać dostęp do tego wydarzenia, czy wydarzenia, czy treści jakiejś tam innej materiału, e-booka, bez dodatkowych opłat, to podaj mi swojego maila. Czyli ten e-mail jest formą zapłaty, e-mail jest walutą, dane są w ogóle walutą. Ja pamiętam, że kiedy studiowałam w Brukseli i tam między innymi pisałam pracę o gospodarce napędzanej danymi, to właśnie tam już bardzo często pojawiał się i przewijał ten wątek, że są ogromne firmy, które są kupowane przez wielkie big techy, które tak naprawdę jedyny majątek, który mają, taki wiecie, fizyczny, to są długi. To są firmy, które gdzieś pobrały jakieś start-upy, ale mimo wszystko są kupowane przez wielkie big techy. Dlaczego? Bo mają dostęp do danych, które są potrzebne tym firmom do rozwoju. I właśnie to jest podobna sytuacja. Jeżeli masz dane w swojej firmie, to jest twój największy majątek, prowadząc zwłaszcza taki biznes jak ty na przykład, Magda. Dane są absolutnym…, najważniejszą rzeczą w tej firmie, bo z tym możesz zrobić wszystko. I adresy e-mail. I mówienie, że daję ci coś za darmo, ale podaj mi adres e-mail, jest niewłaściwe, bo to tak, jakbyśmy poszli do sklepu i ktoś by nam powiedział: o, oferuję ci za darmo drożdżówkę, ale zapłać mi za nią trzy złote. To jest na tej samej zasadzie. Więc nie mówimy tak, dlatego że po prostu jest to nieprawda. Dane mają wartość i to ogromną, więc jeżeli ktoś płaci mailem, wówczas powiedz, że to jest za zero złotych, albo że rejestracja jest za zero złotych, możesz użyć formy „zero złotych”, ale nie mów, że za darmo, bo nie jest to za darmo. A w internecie po prostu wszyscy na prawo i lewo krzyczą, że wszystko jest za darmo, co jest nieprawdą. Poza tym, też pamiętajmy tutaj o tym, aby nie wymuszać tego zapisu do newslettera, czyli na twojej stronie, na twoim landingu, powinna się znaleźć informacja, że hej, słuchaj, jeżeli nie chcesz dołączyć do tego szkolenia i podawać mi swojego maila, no to oczywiście nie musisz. W takim wypadku napisz do mnie i ja po prostu ci sprzedam za jakąś drobną opłatą dostęp do tego webinaru. I to powinno być oczywiście uregulowane w naszym regulaminie newslettera. Właśnie tam powinna być wskazana ta kwota, z czego to wynika, jak można dokonać tutaj transakcji, czyli w jaki sposób można nabyć bez podawania danych swojego maila dostęp do tej twojej treści, na przykład teraz webinaru, bo ty organizujesz, Magda, webinar, więc do tego się odnoszę. Więc to jest bardzo ważne, żeby nie wymuszać tej zgody, żeby dać tej osobie możliwość po prostu zakupienia za drobną opłatą tego na przykład dostępu do webinaru. No i dlaczego mówię „za drobną opłatą”? No bo jeżeli ktoś napisze, że dostęp do webinaru, jak nie chcesz podać maila, kosztuje dziesięć tysięcy złotych, no to znowu wymusza, no bo to nie jest rozsądna kwota, prawda? To nie jest jakaś kwota, na którą każdy sobie może pozwolić. Więc to jest kolejne, tutaj możemy się spotkać z kolejnym zarzutem wymuszenia danych, wymuszenia i takiej nieprawidłowej, niedobrowolnej zgody przede wszystkim. Więc na to należy z pewnością uważać i mieć te dodatkowe dokumenty, i z pewnością nie korzystać ze słowa „darmowe” czy też „bezpłatny”. Ja tylko jeszcze powiem, bo na moich szkoleniach bardzo często, kiedy o tym mówię, pojawia się pytanie: no ale jaki to ma sens, jak dana osoba i tak napisze mi maila, więc ja przetwarzam jej dane, żeby na przykład jej sprzedać za 50 złotych dostęp do webinaru? No ma to sens, dlatego że mamy różne cele przetwarzania. Jeżeli ktoś zapisuje się do twojej bazy newsletter, to cel przetwarzania to jest cel jaki? No marketingowy. Żeby tej osobie coś sprzedać w przyszłości, prawda? Natomiast jeżeli ktoś pisze do mnie maila z informacją o tym, że chce kupić ode mnie webinar za 59 złotych, dostęp do webinaru, to wówczas ja przetwarzam dane tej osoby tylko po to, żeby jej wystawić fakturę, żeby wysłać jej dostęp do tej treści. To jest wszystko. Ale ja tej osoby przecież nie biorę adresu e-mail i ręcznie nie dodaję do swojej bazy newsletter. Więc tu mamy zupełnie inne cele i o tym należy pamiętać. Dlatego ma to sens i prawny, i biznesowy, i wszelaki. 

Magda: Okej. A jeśli zauważę, że ktoś skopiował moje treści, które zamieszczam na profilu moim w mediach społecznościowych albo zawartość mojego produktu edukacyjnego, to co mogę z tym zrobić? 

Kasia: Wezwanie do zaprzestania naruszeń. Ale tutaj trzeba też zwrócić na to uwagę, bo wiesz, takich sytuacji jest bardzo dużo w internecie. Ja nie wiem, no może nie chcę powiedzieć, że dwie tygodniowo, ale jedną to na pewno otrzymuję maila w podobnej sprawie. I mamy, zwłaszcza wiesz, są takie rynki bardzo konkurencyjne, gdzie to są takie czerwone oceany, to jest dietetyka, branża fitness, suple i takie, wiesz, dużo bardzo z gotowaniem też jest rzeczy związanych, gdzie mamy ewidentnie czerwone oceany i tutaj mamy dużo takich sytuacji. Ale mamy też błękitne oceany, czyli mamy sytuację, gdzie mamy jednego gracza na rynku i nagle pojawia się druga osoba, która też wpadnie na pomysł na przykład nauczania, załóżmy, otworzenia drugiej szkoły kolażu, prawda? Załóżmy sobie taką fikcyjną sytuację, że jesteście wy jedyni, no i teraz sobie ktoś coś podobnego tworzy. I wtedy wówczas, jak widzimy taką jedną gdzieś tam małą rybkę, która sobie krąży koło tego wielkiego rekina, to też często reagujemy bardzo agresywnie, żeby pokazać innym. Halo, halo, my tutaj jesteśmy rekinem. Więc to są takie dwie sytuacje biznesowe, gdzie takich sytuacji prawnych jest całkiem sporo. I dlaczego o tym mówię? Bo te sytuacje są bardzo ogólnie trudne. Bo ja powiedziałam, żebyśmy napisali wezwanie i rzeczywiście tak się dzieje, ale trzeba o tym pamiętać, że bardzo często, jeżeli nie mamy skopiowanej pracy jeden do jednego, ja teraz nie będę nawet podawała przykładów, w jaki sposób można odkryć, że ktoś kopiuje, bo nie chciałabym tutaj zdradzać za dużo i w jakiś tam sposób mogłabym naprowadzić na sprawy, które się u nas też toczyły, ale są takie sytuacje i osoby, które kopiują, bardzo często sobie nawet nie zdają z tego sprawy, że są bardzo krótkie i łatwe sposoby na odkrycie tego, że to jest skopiowane. Więc jeżeli nie mamy takiej kopii, tylko mamy jakąś taką inspirację, to jest coraz trudniejsze. Ale bardzo często ludzie idą na takie naprawdę duże skróty i to jest kopiowanie jeden do jednego z jednego produktu elektronicznego do drugiego. I wtedy ta droga jest dużo prostsza, prawna. I jeżeli do mnie się zgłasza osoba, bo ja tak naprawdę w ramach naszej kancelarii, my staliśmy po kilku stronach, czyli byliśmy w różnych rolach. Byliśmy w roli na przykład jakiejś platformy, na której doszło właśnie do takiej sytuacji. Byliśmy w roli osoby, która właśnie tutaj dokonała tego potencjalnego naruszenia, a przynajmniej inne osoby tak uważają. I byliśmy też w roli osób, które tworzyły swoje treści, i one były kopiowane. Więc tutaj mam takie trzy płaszczyzny, trzy strony, z których sobie patrzę na tę sytuację. I najważniejsze jest to, żeby zawsze wyjaśnić takiej osobie, która ma taki pomysł, żeby tutaj ruszyć już na drogę prawną, że to nie są łatwe sprawy i trzeba się przygotować na to, że druga strona często nie zachowa się tak, jak my od niej oczekujemy. Wiesz, bo w takich sprawach, jak na przykład ktoś jest skopiowany, i jest to na przykład ewidentna sprawa, to osoba, która została skopiowana, ma takie być może nawet uzasadnione życzenie, aby ta druga osoba położyła się na Instagramie, na Insta stories i błagała o przebaczenie, i mówiła, że skopiowała, i nigdy nie skopiuje. A ludzie się nie lubią przyznawać do błędów. Nawet jeżeli wycofają produkt ze sprzedaży albo nawet jeżeli przestaną go promować, albo na przykład jeżeli ten produkt zniknie, bo czasami też znika, na przykład fizyczny produkt ze sprzedaży, takie też mieliśmy sytuacje, to i tak nigdy nie mówią, że to wynika z tego wezwania czy z jakiejś tam, wiesz, zastosowania drogi prawnej, tylko coś się w życiu wydarzyło, że właśnie teraz już nie będziemy tego promować, albo to okno sprzedażowe znika, albo ten produkt będziemy właśnie sprzedawać w oknie sprzedażowym i teraz tego okna sprzedażowego jednak nie ma, i tak dalej. Więc to są takie różne sytuacje, gdzie być może ta osoba, której to prawo zostało, przynajmniej jej zdaniem, w jakiś sposób naruszone, nie będzie się czuła tutaj tak w pełni usatysfakcjonowana, no bo nie ma tych publicznych przeprosin i tak dalej. Więc to są często sprawy trudne, które wymagają trochę czasu. Natomiast ja nigdy nie będę mówiła o tym, że tutaj należy siedzieć z założonymi rękoma i nic nie robić, bo my w ten sposób uczymy ludzi, że tak można robić. Więc pamiętajmy, że my też mamy wpływ na ten cały nasz ekosystem sprzedaży produktów cyfrowych i że należy tutaj podejmować odpowiednie kroki, uświadamiać ludzi, oczywiście z poszanowaniem dobór osobowych wszystkich dookoła, bo czasami to uświadamianie jest takie na Insta stories, że później po prostu trzeba jakieś tam kolejne pisać wezwania, bo mamy aż tak, mamy gdzieś przekroczenie pewnej linii. Ale myślę, że dochodzenie swoich praw ma duży sens, naprawdę. I w ten sposób zmieniamy rzeczywistość, i uważam, że warto to robić. 

Magda: Mieliśmy kilka takich sytuacji, że ktoś skopiował treść naszych wiadomości e-mail. I w takich sytuacjach zazwyczaj w sumie wystarczało zwrócenie uwagi, bo zazwyczaj ktoś błędnie zinterpretował to, w jaki sposób można się inspirować albo po prostu w taki sposób nam to przekazał, i zazwyczaj już po prostu samo zareagowanie daje dużo. 

Kasia: No tak, ale pewnie też ludzie być może sobie nie zdają nawet sprawy, że tak robić nie można. No bo na przykład do mnie się zgłaszają klienci, którzy skopiowali moje dokumenty od swoich koleżanek czy kolegów i proszą mnie, żebym im sprawdziła. No to przecież, no to jest trochę tak, popełniłem przestępstwo, stoję przed zakładem karnym, proszę mnie tutaj zaaresztować i posadzić w celi. No po prostu mi się wydaje, że ludzie nie mają świadomości, że jeżeli ja na przykład tworzę dokumenty dla kogoś, to nie oznacza, że ja udzielam tej osobie licencji do następnie przekazywania tych dokumentów na prawo i lewo, prawda? I mi się wydaje, że po prostu ludzie nie mają takiej świadomości. Może ktoś nawet nie wiedział, że utwór to…, że e-mail też może być utworem i na przykład niekoniecznie mogę sobie to skopiować. 

Magda: W tym przypadku to nawet działa na niekorzyść ze względu na to, że możemy mieć na przykład podobne grupy odbiorcze i po prostu ta osoba widzi najpierw taką samą treść tutaj, później taką samą treść tutaj, to już może czuć się po prostu nawet z tym niekomfortowo, że Boże, znowu identyczne treści. 

Kasia: To jest ciekawe, że to jest, kurczę, kopiowanie maili. Magda, po prostu świetne maile piszesz, no. 

Magda: Dziękuję, dziękuję. A jaka jest granica pomiędzy inspiracją a plagiatem? Bo też może być tak, że osoby, które sprzedają swoją wiedzę, to też same się dokształcają i na przykład biorą z cudzych praktyk jakieś elementy, które są dla nich przydatne. Nie chodzi oczywiście o to, że po prostu kopiujemy jeden do jednego albo jak jest jakaś sytuacja, że ktoś daje nam jakąś autorską, wypracowaną metodę i my to kopiujemy, tylko bardziej też czerpanie i poszerzanie swojej wiedzy, żeby stworzyć z tego coś nowego. 

Kasia: No właśnie, stworzyć z tego coś nowego. To jest kluczowe, co powiedziałaś, bo z pewnością plagiat nie jest tworzeniem czegoś nowego, tylko po prostu kopią jeden do jednego bardzo często. Natomiast większy problem prawny jest między inspiracją a opracowaniem, bo żeby dokonać opracowania jakiegoś utworu, to bardzo często potrzebujemy zgody autora utworu pierwotnego. A w przypadku inspiracji to po prostu jest coś, na coś spojrzeliśmy i to nas zainspirowało do czegoś tam. Być może na przykład spojrzeliśmy na obraz i to nas zainspirowało do zagrania kilku nutek na gitarze w związku z tym, prawda? Więc to jest na przykład taki ciekawy przykład inspiracji. I pomiędzy tym, co jest opracowaniem, kiedy mamy do czynienia z inspiracją, a kiedy z opracowaniem, jest tak cienka granica, że tak naprawdę nie da się tutaj powiedzieć nic takiego bardzo ogólnego, co miałoby jakieś praktyczne wskazówki dla naszych słuchaczy. Bo to jest tak, że bardzo często w świecie prawa autorskiego mamy jakiś na przykład komiks, ilustrację i na tej podstawie pracujemy i zastanawiamy się, czy to jest już inspiracja, czy to jeszcze jest inspiracja, czy już właśnie potrzebna jest zgoda tutaj autora utworu pierwotnego, bo już tutaj ta inspiracja poszła zbyt daleko. I nad tym bardzo często się składy sędziowskie, tęgie głowy zastanawiają, i często nawet są zdania odrębne. Czyli na przykład kilka osób uważa, okej, tutaj mamy do czynienia na przykład z inspiracją, a inne osoby uważają, że nie, nie, tutaj już ta linia inspiracji została przekroczona. Więc to są bardzo ciężkie przypadki, które najlepiej badać na konkretnym przykładzie. Czyli jak do mnie przychodzi osoba i mi opowiada o jakimś swoim produkcie elektronicznym, o e-booku, o czymś tam, to jestem w stanie coś tutaj podpowiedzieć, i mieć jakąś opinię swoją na podstawie czy orzecznictwa, czy na podstawie oczywiście przepisów prawa przede wszystkim, zanim do orzecznictwa przejdziemy. I jestem w stanie coś więcej na ten temat powiedzieć, ale to trzeba badać konkretne przypadki. Nie da się tutaj stworzyć takich generalnych jakichś zasad, no bo one będą miały tak płytki charakter, że trudno będzie je dostosować do konkretnych przypadków i podpowiedzieć coś. Po prostu ta granica jest bardzo cienka i w zależności od rodzaju utworu, czy to jest utwór muzyczny, czy to jest tekst, czy to jest ilustracja, czy to jest komiks, to będzie miało znaczenie ogromne. 

Magda: Oczywiście. Podzieliłaś się już z nami całą masą wiedzy. Dziękuję ci bardzo za to w imieniu swoim i w imieniu słuchaczy. I dziękuję, że zgodziłaś się zagościć w mojej szafie w podcaście Zarabiaj na wiedzy. 

Kasia: Dzięki. Bardzo mi miło, że tutaj wystąpiłam. Bardzo lubię słuchać twojego podcastu, tak że bardzo miło, że mnie zaprosiłaś, naprawdę. 

Magda: No to super. To teraz będziesz mogła posłuchać też siebie. 

Kasia: Oj, nie wiem, czy to dam radę. 

Magda: Dzięki bardzo. Dziękuję za twoją uwagę. Jeśli oprócz aspektów prawnych chcesz też zgłębić temat ustawiania reklam na Facebooku lub Instagramie dla biznesu edukacyjnego, to polecam ci odcinek z Joanką Stefaniak. Opowiada ona, jak zacząć ustawienie reklam oraz ulepszyć kampanie, jeśli już regularnie puszczamy reklamy. Do usłyszenia!

Sprawdź również

Co to jest crowdfunding i jak go wykorzystać?
Biznes

Co to jest crowdfunding i jak go wykorzystać?

Crowdfunding pozwala nam na zebranie środków potrzebnych do realizacji konkretnego projektu (produktu lub usługi). Na tej zasadzie działają m.in. Siepomaga, Polak Potrafi czy Patronite. Sprawa jest jednak nieco skomplikowana, bo istnieją różne rodzaje finansowania społecznościowego.

Czytaj więcej
Jak budować markę osobistą na LinkedIn (oraz jakich błędów unikać)? | Doris Maklewska
Podcast

Jak budować markę osobistą na LinkedIn (oraz jakich błędów unikać)? | Doris Maklewska

W tym odcinku porozmawiamy o:
– Komu opłaca się budowanie marki osobistej na LinkedIn?
– O co warto zadbać, poza treściami, na LinkedIn, żeby tam zaistnieć?
– Jakie błędy można popełnić w budowaniu marki osobistej na LinkedIn?
– Jakie typy treści „lubi” LinkedIn?
– Jak pozyskiwać rekomendacje od zadowolonych klientów?

Czytaj więcej
Spróbuj sobie TEGO, jeśli nie umiesz odpoczywać
Podcast

Spróbuj sobie TEGO, jeśli nie umiesz odpoczywać

Listen to „Spróbuj sobie TEGO, jeśli nie umiesz odpoczywać” on Spreaker. Opowiadam, jak wyglądała ewolucja mojego podejścia do odpoczynku – od traktowania go jako marnowania czasu po traktowanie go jak świętość. 🔗 Linki z odcinka:Lekcja o promptach: https://www.youtube.com/watch?v=jC4v5AS4RIM&ab_channel=JeffSu Nowe odcinki w każdy wtorek! 🎤 Prowadząca:Magda Owsiany – pokazuje, jak można zarabiać na wiedzy z pomocą produktów […]

Czytaj więcej
Ty masz biznes, czy biznes ma Ciebie? | Patrycja Burzyńska
Podcast

Ty masz biznes, czy biznes ma Ciebie? | Patrycja Burzyńska

W dzisiejszym odcinku:
– jak wypracować zdrowy mindset w biznesie online?
– jak przygotowywać odbiorców do zakupu poprzez pokazywanie kulis?
– jak stawiać granice jako przedsiębiorca?

Czytaj więcej
Jak prowadzić BIZNES Z DRUGĄ POŁÓWKĄ? | Agnieszka Skupieńska
Podcast

Jak prowadzić BIZNES Z DRUGĄ POŁÓWKĄ? | Agnieszka Skupieńska

Dziś porozmawiamy o:
– jak prowadzić biznes online z drugą połówką?
– jak unikać niepotrzebnych konfliktów i spin?
– jak pogodzić życie prywatne i biznesowe?

Czytaj więcej
Zarabianie na wiedzy: 5 sprawdzonych sposobów na sukces w 2025 roku
Biznes

Zarabianie na wiedzy: 5 sprawdzonych sposobów na sukces w 2025 roku

Zarabianie na wiedzy może przybierać różne formy: od e-booków, aż po kursy online. Każda z tych form zamyka się w pewnych widełkach cenowych oraz pozwala nam zarabiać online mniejszym lub większym nakładem czasu i pracy. Ważne jest to, by wiedzę opakować w taki produkt, która pozwoli nam zrealizować nasz cel finansowy.

Czytaj więcej

Idę jak burza

Newsletter, gdzie pokazujemy kulisy budowania biznesu edu. Bez lania wody. Za 0 zł. Co 2 tygodnie o 17:00.

.