Chcesz ulepszyć swoje kampanie sprzedażowe? Wpadnij na spotkanie LIVE za 0 zł:Rezerwuję miejsce!
Rok 2023 zmierza ku końcowi, więc postanowiłam, że zrobię podsumowanie, co zadziało się w naszej firmie – Burzy w mózgu oraz w życiu prywatnym. Chcę żeby to podsumowanie było takim szwedzkim stołem, z którego możesz zabrać sobie inspirację albo pomysł na działanie.
Ważne momenty w naszym biznesie, zmiany, jakie dokonaliśmy i ważne momenty w życiu prywatnym. Bo dla nas, czyli dla mnie i mojego męża Tomka, z którym tworzę Burzę w mózgu, biznes to droga i narzędzie do spełnienia marzeń i ulepszania sobie życia, byśmy byli zdrowi, i mogli doświadczyć ciekawych rzeczy, i żebyśmy mieli poduszkę finansową również na gorsze czasy.
Jeszcze słowem wstępu opowiem, jak pracujemy. Burzę w mózgu tworzymy ja i Tomek. Ja zajmuję się tworzeniem treści marketingowych i sprzedażowych, Tomek ogarnia technikalia i zarządzanie projektami. A wspólnie pracujemy nad firmą, czyli określamy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, czym trzeba się zaopiekować, a jakie obszary odpuścić. Do tego delegujemy część zadań, na przykład korektę czy research naszej asystentce, Roksanie Baran, którą serdecznie pozdrawiam, bo oprócz pracy koleżankujemy się po robocie i rozmawiałyśmy już w tym podcaście o delegowaniu zadań. Regularnie współpracujemy też z jedną osobą, która ustawia nam reklamy na Facebooku, kiedy prowadzimy kampanie sprzedażowe dla naszych produktów. Do tego współpracujemy z osobą, która sprawdza zadania domowe w szkoleniu z copywritingu pod kątem korektorskim, czyli wyłapuje brakujące przecinki i niepoprawny szyk zdań. Dzięki temu mogę się skupić na dawaniu uwag copywriterskich powiązanych już z tą warstwą sprzedażową tekstu. Do tego od czasu do czasu współpracujemy z podwykonawcami, programistą, studiem graficznym, gdy potrzebujemy logo lub identyfikacji wizualnej, czy specjalistami robiącymi nam audyty fragmentów biznesu, które potrzebują zaopiekowania.
Najważniejszą decyzją było zawężenie naszego obszaru działalności do zarabiania na wiedzy, takie wybranie niszy. Do wiosny 2023 zajmowaliśmy się tematyką układania życia pod siebie. Na takie tematy pisaliśmy newsletter, tworzyliśmy treści do mediów społecznościowych, nawet nagrywaliśmy podcast. Niby temat przyjemny i ciekawy, ale też jest bardzo pojemny. W tym zakresie można gadać o wszystkim i o niczym. I to nam sprawiało trudność. Bo to jest trochę jak z zamawianiem jedzenia. Co chcesz zjeść? A nie wiem, cokolwiek. To może pizzę? Nie. Ramen? Nie. Spaghetti? Nie. Było tyle tematów, że nie wiedzieliśmy, co dokładnie mamy sobą prezentować. A to wiązało się z kolejnym problemem. Jakie produkty robić, żeby były spójne z temf[atyką profilu? Bo mieliśmy szkolenie o tym, jak pisać treści sprzedażowe, kurs o robieniu kolaży, właśnie stworzyliśmy szkolenie o zarabianiu na produktach edukacyjnych. I w jakim kierunku mamy iść dalej? Myśleliśmy nad takim kluczem, że po prostu będziemy robić produkty o rzeczach, które nas jarają, które pozwalają nam zarabiać na życie i będziemy się dzielić tymi naszymi umiejętnościami, które się nam przydają. Ale ten klucz do nas nie przemawiał, więc drążyliśmy dalej. Okazało się, że nie musimy szukać daleko, bo możemy mówić o naszej pracy.
Od lat piszę treści sprzedażowe. Przed własną firmą pracowałam dla marki, która sprzedawała szkolenia online, a teraz z sukcesami sprzedajemy własne produkty. I jeszcze odbiorcy mówili, że chcieliby tak sprzedawać produkty edukacyjne jak my. Pytali o konsultacje z zarabiania na wiedzy. Pytali o to, jak bierzemy pomysły na produkty, jakich narzędzi używamy. Więc kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że mamy niszę pod nosem, to w nią poszliśmy. I nagle wszystko kliknęło. Pojawiły się pomysły na treści, pojawiły się filary tematyczne dla profilu, kolejne pomysły na produkty. I w końcu poczuliśmy, że idziemy w konkretnym kierunku, i budujemy jakąś spójną całość. Decyzję o zawężeniu niszy podjęliśmy na przełomie lutego i marca. Daliśmy sobie miesiąc na przygotowanie nowych filarów komunikacji, czyli w jakich grupach tematów będziemy się poruszać. Taką grupą mogą być treści o mindsecie eksperta, dzielącego się wiedzą, techniczne wskazówki i sprzedaż.
Do tego zmieniliśmy tematykę newslettera Idę jak burza, który dotyczył układania życia pod siebie. Poinformowaliśmy odbiorców o tym, że od kolejnych tygodni będzie dotyczył on zarabiania na wiedzy. I co ważne, zaznaczyliśmy, że jeśli te tematy nie są interesujące dla odbiorców, to zapraszamy do odsubskrybowania, bo nie chcemy zagracać im skrzynki mailowej. Ze względu na zmianę tematyki trzeba było wziąć na klatę, że część osób taki obrót spraw się nie spodoba. Nie każdemu musi się spodobać nasza zmiana i to jest okej. I oczywiście w związku z tym część osób odeszła, zarówno z newslettera, jak i z profilu. I co ważne, nie robiliśmy osobnych profili dla nowego typu działalności, tylko wykorzystaliśmy nasze istniejące miejsca w sieci, bo nie chcieliśmy rezygnować z naszej nazwy, bo byliśmy już z niej znani.
Dodatkowo ważnym krokiem w ramach zawężenia niszy było też odpalenie tego podcastu, Zarabiaj na wiedzy. Podjęliśmy ostateczną decyzję o odpaleniu go w sierpniu i ułożyliśmy plan, co musimy zrobić, żeby wypuścić, i potem wypuszczać regularnie ten podcast. Wymyśliliśmy nazwę, zleciliśmy przygotowanie grafik, zastanawialiśmy się, kogo możemy zaprosić na rozmowy oraz czy będą jakieś odcinki solowe i czego mają dotyczyć. Jeśli chodzi o inne publikacje, to obecnie w mediach społecznościowych wypuszczamy dwa posty tygodniowo. Chyba że prowadzimy kampanię sprzedażową lub jestem gościnią jakiegoś live’a, to wtedy ta liczba się zwiększa. I w związku z niszą mam dwie główne refleksje.
Po pierwsze, jeśli prowadzimy jakiś profil w mediach społecznościowych i nie do końca wiemy, o czym mamy postować, to warto się przyjrzeć, czy nie mamy jakiegoś dużego rozstrzału tematycznego, czy on nie jest zbyt duży. Może warto się zawęzić do takich tematów, w których czujemy się najlepiej, najlepiej je znamy, albo nasi odbiorcy będą chcieli zapłacić nam właśnie za tę wiedzę.
Po drugie, kiedy chcę robić treści dla swojej marki i nie mam dużego zespołu, to warto dokładać nowe kanały komunikacji stopniowo. Najpierw warto opanować procedurę tworzenia treści dla jednego medium i potem dla kolejnego. Zaczynaliśmy od jednego posta do mediów społecznościowych tygodniowo i cotygodniowej wysyłki newslettera. Potem do tego doszedł drugi post. Potem odpaliliśmy podcast. Dzięki temu na naszą głowę nie spadła nagle masa roboty i mieliśmy czas na rozkminienie, jak to zrobić, by nowe treści pojawiały się regularnie, bo to jest prawdziwa sztuka.
W tym roku zaczęliśmy też odważniej pokazywać nasze wyniki z kampanii. Bardzo mnie to stresowało. Nie chciałam, żebyśmy wyglądali tak, jakbyśmy brandzlowali się swoimi wynikami, jakbyśmy chcieli pokazać, że mamy pieniążek i jesteśmy lepsi od innych. Bo chcieliśmy pokazać nasze wyniki, bo wiedzieliśmy, że dowozimy regularnie rezultaty, że rzeczywiście możemy się utrzymać z tego biznesu. I to był nasz punkt poparcia, żebyśmy weszli w pokazywanie, jak układamy zarabianie na produktach edukacyjnych.
Myślę, że wiele osób nie pokazuje swoich wyników, bo się boją, czy to będzie wystarczająco dużo, czy jednak ludzie spodziewali się więcej i to, co widzą, będzie rozczarowujące. Czy ktoś mógł sobie pomyśleć, że się brandzlujemy i chwalimy? No pewnie. I jestem pewna, że ktoś sobie tak pomyślał. Nawet jeśli podaję takie dane liczbowe w kontekście, zrobiliśmy to, to i to, i te działania dały nam wynik x, y, z, to jeśli ktoś będzie miał przekonanie, że jakiekolwiek mówienie o pieniądzach jest złe, że to jest z automatu przechwalanie się, to spojrzy na nas z góry, odobserwuje albo napisze kilka niemiłych słów.
A jeśli chodzi o finanse tak ogółem, to rok 2023 kończymy z milionem przychodów z samych szkoleń online i jesteśmy przeszczęśliwi i wdzięczni, bo taki mieliśmy cel na ten rok. I do tego dzięki zbudowaniu bazy trzech produktów mogliśmy generować przychody ze szkoleń online prawie co miesiąc, bo prawie co miesiąc otwieraliśmy zapisy na jedno z nich.
Przede wszystkim zwiększyliśmy nacisk na to, by tworzyć spisane procedury. Mamy sporo obowiązków i bez sensu trzymać sposoby wykonania zadań w głowie. Zauważyliśmy, że wiele problemów, jakichś drobnych wpadek i stresów wywołało to, że nie mieliśmy spisanych kroków na zrobienie zadania, więc potem czegoś nie zrobiliśmy, albo mieliśmy rozbieżne wizje, jak wykonać zadanie. I wiem, że w tym podcaście, jeśli ktoś słucha regularnie, to tłukę temat procedur w kółko, ale to jest naprawdę złoto. Żeby się nie powtarzać, w opisie znajdziesz linki do odcinków, w których rozwijam temat sama i z gośćmi. Ważnym krokiem było też spisanie zasad naszego biznesu. Taki nasz regulamin, po co to robimy i jakie chcemy mieć podejście do biznesu.
Bo w tym roku moim głównym problemem nie było to, że coś się spektakularnie wywaliło, ktoś nas oszukał, czy musieliśmy ratować tonący produkt. Nic z tych rzeczy. Problemem byłam ja, Magda, a dokładnie magdzia głowa. Miałam problem z tym, że oglądałam się często na otoczenie i się bezsensownie porównywałam. Porównywałam się do osób, które kierowały swoje działania biznesowe w zupełnie innym kierunku niż my, które rozwijały zespoły, świadczyły usługi, prowadziły konsultacje, czyli to wszystko, czego my dla siebie i dla naszego biznesu nie chcemy i nie chcieliśmy. Generalnie to mam porównywanie się we krwi, mogę to zrobić w nocy o północy z dowolnego zakresu tematycznego. No i jak na ambitną osobę przystało, mierzę wysoko. Nie biorę pod uwagę, że ktoś działa dłużej ode mnie, czy ma inną bazę doświadczeń. Dlatego te rozmowy o byciu niewystarczającym wracały, więc podjęliśmy decyzję, że nie będziemy o tym tylko gadać, czego chcemy, tylko spiszemy, czego chcemy. Teraz nasze zasady biznesu są w dokumencie, do którego mamy skrót na pasku zakładek. I przed pracą staram się czytać te zasady i to mi pomaga nie odlatywać w bezsensowne porównania, tylko trzymać się wyznaczonego celu. Dodatkowo, gdyby zmieniła nam się optyka i chcielibyśmy od życia czegoś innego, to mamy czarno na białym, co się nam podoba, a co nie, i co chcemy zmienić.
W porównaniu do zeszłego roku znacznie bardziej korzystaliśmy z życia poprzez podróżowanie.
Jeszcze w 2019 roku nasz budżet był mocno ograniczony. Mieliśmy samochód, który ciągle się psuł i strach było pojechać nim gdzieś dalej. I jakoś tak wyszło, że po prostu nie za bardzo nam się chciało ruszać gdziekolwiek tyłek. W 2020 roku wiadomo, co się stało. W 2021 roku szczytem wojaży były dla nas Bieszczady. w 2022 roku szałem ciał był wyjazd do Barcelony. Nasz pierwszy wspólny lot królem przestworzy Ryanairem. Nie za bardzo chcieliśmy wyjeżdżać, bo wydawało nam się, że jeżeli odważymy się wyjechać gdzieś, choćby na weekend, to rozpieprzy to wszystkie nasze plany tworzenia produktów, sprzedaż, tworzenie treści. A w 2023 roku zyskaliśmy odwagę, by sięgnąć po więcej. Chyba po prostu musiało nam kliknąć, że nasz świat się nie zawali, jeśli damy sobie przestrzeń na chłonięcie świata. I mam nadzieję, że w 2024 roku ten trend będzie wzrostowy.
Przede wszystkim 2023 rok upłynął mi pod znakiem dbania o głowę. To w tym roku, dokładnie w grudniu, zakończyłam psychoterapię, która trwała kilka lat. Byłam w nurcie Gestalt i ta terapia dała mi nieoczekiwane rezultaty, bo spodziewałam się od niej, że na przykład już nigdy nie będę płakać, że zawsze będę mieć odpowiedź na wszystkie problemy, że zawsze będę wiedziała, co zrobić, że będę takim idealnym człowiekiem. A to wyszło tak, że tym idealnym człowiekiem nadal nie jestem, tylko po prostu w bardziej ogarnięty sposób radzę sobie z problemami. I to jest fantastyczne. I wiem, że nie muszę być idealna, żeby poradzić sobie z rzeczywistością. I bardzo się cieszę, że jestem zupełnie innym człowiekiem niż gdy zaczynałam. Na pewno porównywanie się w moim przypadku było znacznie gorsze, a teraz po prostu potrafię z tego wyjść. Też miałam znacznie niższy poziom pewności siebie. Nawet nie miałam pojęcia, czego ja chcę od życia, bo byłam tak skupiona na zadowalaniu innych, że automatycznie ich pragnienia stawały się moimi pragnieniami. I chyba nawet bez przesady mówiąc, to odnalazłam siebie. Odkopałam spod gruzów prawdziwą Magdę i zaczęłam nią żyć.
Chodzi w niej o to, że poprawiasz swoją relację z jedzeniem. U mnie ona była bardzo niepoprawna, ponieważ potrafiłam się ważyć kilka razy dziennie. Moje myśli ciągle krążyły wokół jedzenia, i to takiego niezdrowego jedzenia, które z jednej strony mnie przerażało, bo miało kalorie i było przetworzone, a z drugiej strony było takie dobre, więc było takim moim zakazanym owocem. I dopóki nie zaczęłam tej współpracy psychodietetycznej, to nie wiedziałam, jak dużo mi te myśli o jedzeniu zabierają mocy przerobowych, ile zabierają mi czasu.
Zauważyłam też taką zero-jedynkowość u siebie. Na przykład, kiedy jednego dnia zjadłam trochę więcej, to już po prostu w tym dniu mogłam sobie odpuścić i napchać się jak beczka, bo po prostu już mogę odpiąć wrotki, bo już sobie dany dzień zepsułam, bo nie jadłam przez cały dzień w, że tak powiem, idealny sposób. I przepracowanie tego wszystkiego dało mi wolność, że mogłam spojrzeć na swoje ciało jako na cudowną maszynę, która może mnie nieść przez życie, która daje mi siłę do tego, żeby biegać, skakać, podnosić ciężary, grać w tenisa. Z drugiej strony jedzenie odżywia też mózg. I kiedy ja próbuję sobie robić deficyty kaloryczne, żeby zgładzić moje grzechy, to mój mózg będzie ciągle myślał o jedzeniu ze względu na to, że po prostu brakuje mu paliwa, a przez to nie będę mogła korzystać z życia, nie będę mogła w pełni pracować. I po prostu ta współpraca psychodietetyczna uwolniła moją głowę od takiego obsesyjnego, podszytego lękiem myślenia o jedzeniu.
Pogadałam o głowie, to teraz przejdźmy do ciała, bo ja i Tomek mamy takie podejście, że teraz w naszych latach 20., ja mam obecnie 26 lat, Tomek 28, chcemy sobie wyrobić dobre nawyki na kolejne lata. Żeby nie było tak, że obecnie eksploatujemy nasze organizmy do granic możliwości, że po prostu codziennie impreza i wracanie do domu o czwartej nad ranem, zero snu i jedzenie samych frytek. I potem, kiedy nasze ciała już nie będą w stanie się tak regenerować, to będzie problem i dramat, bo nagle wszystkiego trzeba się będzie uczyć od początku. Nie chcemy mieć takiej sytuacji w swoim życiu, tylko po prostu chcemy nauczyć się, jak dbać o nasze ciała i jak najwięcej aspektów ze zdrowia ogarnąć.
I w ramach ogarniania dobrych nawyków, to zaczęłam walkę z garbem, który niestety zaczął mi się tworzyć na moim karku ze względu na to, że mam pracę zdalną, i nie zawsze miałam idealną pozycję do tej pracy, więc ogarnęliśmy nasze biurko tak, żeby po prostu monitor był na wysokości mojego wzroku. Do tego poszłam do fizjoterapeuty, który dał mi zestaw ćwiczeń na to, żeby wykaraskać się z tej niefortunnej sytuacji z pomocą ćwiczeń. I teraz po prostu pracuję nad tym, żeby garba nie było, i staram się, żeby w moim dniu było jak najwięcej ruchu, i żeby się pilnować, żeby mieć ładną postawę. Pan powiedział, że tutaj jest potrzebne sześć tygodni, więc odliczam i jestem dobrej myśli. Do tego wróciliśmy na siłownię, bo z Tomkiem chodziliśmy na siłownię w Krakowie do takiego prywatnego studio i jakoś nie mieliśmy chemii z tamtym trenerem i z tamtym miejscem. Po prostu wyjście na siłownię wiązało się z tym, że patrzyliśmy na siebie, jakbyśmy szli na egzekucję. I dlatego zrezygnowaliśmy wtedy z siłowni, bo byliśmy przekonani, że po prostu nie ma tam dla nas miejsca, że to nie jest nasz typ ruchu. Ale czasem się okazuje, że po prostu jakiś typ aktywności może nam kliknąć, tylko po prostu nie klika nam miejsce i osoba, która nas w tej aktywności prowadzi. Bo kiedy przyjechaliśmy do Rzeszowa, to Tomek stwierdził, że w ramach swoich treningów tenisa, Tomek kocha tenisa i gdyby mógł, to grałby codziennie, Tomek postanowił, że chce jeszcze się dodatkowo tenisowo wzmocnić na siłowni. I tam znalazł fantastycznego trenera, który zaczął prowadzić też mnie. I po prostu w końcu czuliśmy się tak zaopiekowani, że chce nam się wracać na siłownię, i po prostu już z entuzjazmem czekamy na nasze treningi, i nie jest to dla nas jak kara. Marcin, wiem, że słuchasz tego podcastu, więc cię pozdrawiam.
I w związku z tym, że miałam nie za fajną relację z jedzeniem, to teraz staram się, żeby moje treningi nie polegały na tym, że będę dążyła do jakiegoś celu wagowego albo do jakichś określonych wymiarów, tylko po prostu chcę robić taką ogólnorozwojówkę, chcę być coraz silniejsza, chcę się dobrze wysypiać. I chcę też po prostu mieć taką przeciwwagę do tego, że na co dzień dużo pracujemy na siedząco, więc przydałoby się to ciało jednak wzmocnić. Podsumowując, warto zawalczyć o jakiś typ aktywności fizycznej, który jest dla nas fajny i który sprawia nam radość. I jeśli ciągnie nas do jakiejś aktywności fizycznej, to warto pomyśleć nad tym, żeby dać jej drugą szansę, nawet jeśli przy pierwszym spotkaniu nie spełniła naszych oczekiwań. Ponadto co kilka miesięcy badamy sobie krew, żeby sprawdzić, czy wszystko jest okej. Konsultujemy nasze wyniki z dietetyczką, opowiadamy, jak się czujemy i dostajemy zalecenia. Bo też nie zawsze jest tak, że nasze wyniki muszą być jakoś poza skalą, za wysokie albo za niskie. Bo może się okazać, że na przykład już się niebezpiecznie zbliżają do granicy, a wiele rzeczy da się wyregulować na przykład lepszą dietą. I dzięki tym insightom dietetyczki jesteśmy w stanie też stopniowo polepszać nasze wyniki, jeśli cokolwiek się posypie.
Ponadto zadbaliśmy o bardziej regularny kontakt z naszymi znajomymi i przyjaciółmi. I w naszym przypadku to jest trochę utrudnione, ponieważ nasze najbliższe osoby mieszkają głównie w Krakowie i w Warszawie, a my obecnie jesteśmy w Rzeszowie. Wprowadziliśmy się do tego Rzeszowa około półtora roku temu i paradoksalnie to, że zmieniliśmy miejsce zamieszkania, które jest bardziej odległe teraz od naszych znajomych, to polepszyło nasze relacje ze względu na to, że po prostu bardziej się zmobilizowaliśmy do kontaktu, bo już nie było tak, że można się zdzwonić i szybko spotkać na mieście. I szczerze mówiąc, nie korzystaliśmy za bardzo z tej opcji, bo po prostu wszyscy byli pod ręką, więc trochę tak jakby wzięliśmy się nawzajem za pewnik i nie dbaliśmy aż tak o spotkania. A od kiedy się wyprowadziliśmy, to jeździmy regularnie do siebie, zdzwaniamy się regularnie, przynajmniej raz w tygodniu. Kiedy tylko jesteśmy gdzieś przejazdem, to organizujemy wspólną kawkę i pogaduchy też na żywo. I jestem bardzo zadowolona z tego obrotu spraw.
I na koniec zostawiłam taki miły, pragmatyczny drobiazg, czyli oddelegowanie sprzątania mieszkania. Przyznam, że ja bardzo nie lubię sprzątać, Tomkowi to nie przeszkadza i na dodatek Tomek bardzo lubi porządek, więc robiłam coś, czego nie cierpię, żeby po prostu nie było Tomkowi niekomfortowo. Oczywiście oboje sprzątaliśmy też, żeby nie było, że ja zasuwałam, a Tomek nie sprzątał. Wręcz potrafi być czasem na odwrót ze względu na jego zamiłowanie do porządku.
Więc zaczęłam szukać sposobu, żebyśmy oboje nie musieli sprzątać, tylko żeby ktoś ogarnął za nas sprzątanie. I zaczęłam Tomka namawiać na wynajęcie kogoś do posprzątania nam mieszkania. I Tomek się obawiał, że nie będzie posprzątane wystarczająco dobrze, albo ktoś nas okradnie. Generalnie miał dużo lęków związanych z taką delegacją zadania, ale po kilku tygodniach przekonywania w końcu doszliśmy do wniosku, że dopóki nie spróbujemy, to nie będziemy wiedzieć, jak to jest. Najwyżej się przejedziemy i będziemy wiedzieli, że to totalnie nie jest dla nas.
Na grupach sąsiedzkich znaleźliśmy firmę. Kiedy panie przyjechały, to określiliśmy zakres sprzątania, zaplanowaliśmy czas poza domem i potem wróciliśmy na pachnące i czyściutkie mieszkanie. I bardzo nam się to spodobało. I dlaczego to jest taki big deal dla mnie? Ze względu na to, że miałam w sobie taką obawę, co z nas za paniska, że będziemy sobie sprzątanie robić, bo miałam przekonanie, że po prostu to jest mój taki obowiązek, który muszę wypełnić. Ale z drugiej strony zaczęła mi kiełkować myśl, taki opór, że kurde, po to zarabiamy kasę, żeby później w życiu było nam przyjemniej, żeby nam było łatwiej, żebyśmy mogli wybierać, jakie zadania chcemy robić i jakie problemy chcemy rozwiązywać, a co wolimy oddelegować. Nie lubię czyszczenia prysznica, mam zasoby na to, żeby ktoś inny to za mnie zrobił, więc się do tego nie biorę. I sprzątanie jest tutaj przykładem, jak przez takie przekonania możemy sami sobie, nawet nieświadomie, utrudniać życie.
To wszystkie tematy, jakie dziś dla ciebie przygotowałam.
I na nadchodzący 2024 rok chcę ci życzyć wszystkiego najlepszego, żeby twoje marzenia po kolei wchodziły na listę celów do odhaczenia, żeby wyzwania, które staną przed tobą, były dla ciebie ekscytujące. Nie życzę ci braku problemów, bo nie czarujmy się, od problemów nie uciekniemy. I jedyne, co możemy zmienić, to nastawienie do nich, żeby podchodzić do nich tak jak do po prostu części życia, a nie do kary zsyłanej przez wszechświat.
I na koniec życzę ci, żeby na końcówce 2024 roku, żebyś mógł albo mogła spojrzeć za siebie, podsumować ten rok i stwierdzić, kurde, ten rok był naprawdę fantastyczny. Do usłyszenia w kolejnych odcinkach.